Teraz już nie mogłam pomóc przyjaciołom. Zaklęcie nie tylko
odebrało mi głos, który był dla mnie najcenniejszym skarbem, ale też zupełnie
mnie sparaliżowało. Mogłam tylko bezczynnie przyglądać się cierpieniom towarzyszy.
Cezar i Brutus patrzyli na mnie ze współczuciem i bezsilnością. Szarpali się w
swoich więzach, ale nie mogli ich zerwać. Wreszcie zadowolony z siebie basior
odsunął się ode mnie i zwrócił się do skutych wilków. Przez chwilę jakby szukał
odpowiednich słów, aż wreszcie zaczął.
- Ulisses mój zarozumiały braciszek pewnie nie mówił wam o
mnie, prawda?…On zawsze uważał mnie za gorszy gatunek, a to on był kulą u nogi.
Słyszeliście kiedyś o Staresie? To ja. Ja jestem władcą mroku. Drugą alfą
watahy Odwiecznej Pieśni.
Po tych słowach zapadła groźna cisza. Zastanawiał mnie nadal
powód naszego porwania. Czy nie lepiej było mu zaatakować z ukrycia, a
przypuszczałam, że dawny król chciał odzyskać władzę. Jakby odpowiadając na
moje myśli basior kontynuował:
- To mnie należy się ten honor, ale najpierw postanowiłem
odzyskać jeszcze jedną rzecz którą mi zabrano. Moich synów…
Nie mogłam w to uwierzyć. Jak to możliwe, że taka kreatura
była rodzicem dwóch szlachetnych młodych basiorów. Oni byli równie zaskoczeni
choć okazywali to w różny sposób. Brutus zawarczał groźnie i burkną coś o kłamstwie
i zdradzie.
Cezar zaś zwiną się z bólu tak jakby same te słowa głęboko
go zraniły.
- Moim ojcem jest Ulises –wyszeptał- a ciebie nie znam i
poznać nie chcę…
- Doprawdy- basior znów zaśmiał się ochryple- Myślisz że cię
nie zmuszę
Wyszły z za niego cztery wilki niosąc dwa kielichy
wypełnione jakąś substancją. Sądząc po kolorze chyba winem… miały też one dwa
ostre sztylety i płaszcze w kolorze purpury. Zbliżyli się oni do moich
przyjaciół. Stares zaintonował rytualną pieśń:
„Zgodnie z przodków wiarą moją krew tu oddaje
(wykonał małe nacięcie na łapie i upuścił po kropli
czerwonej cieczy do kielichów)
I z wami na zawsze związany zostaje
(Teraz zbliżyli się do szarpiących się więźniów i mimo
oporów i ono zostali zmuszeni do tej obrzędowej ofiary)
Jedna energia w nas płynie
I trwać będzie póki któreś nie zginie”
Znałam te słowa. Ulises wiele mnie nauczył i wspominał
między innymi o przysiędze krwi. Wiąże
ona nierozerwalnie i nie można jej cofnąć. Sojusznicy muszą wypić miksturę z
połączonej krwi. Wydawało mi się to piękne, ale teraz budziło moje przerażenie.
- Pijcie – podano im wypełnione naczynia.
- Nie – odpowiedzieli zgodnie.
Wówczas jeden z kapłanów zbliżył się do mnie. Przyłożył mi
do karku zimny stalowy sztylet. Ze strachem przełknęłam ślinę. Mimo wszystko
chciałam ich powstrzymać. Nie mogłam pozwolić by moi przyjaciele związali się z
tym potworem.Niestety nie mogłam nic zrobić.
- Jeśli tego nie zrobicie ona zginie, ale jeśli będziecie
posłuszni – ciągnął – puszcze ją wolno
Z niechęcią młode wilki przełknęły napój. Wtedy wilk podszedł
do mnie i rozwiązał mnie. Chciałam rzucić na niego, ale bez trudu odepchnął mnie
masywną łapą.
- Jeszcze ci mało szczeniaku… Możecie się z nią pożegnać –
powiedział zdejmując pęta z moich towarzyszy.
Cezar podszedł niepewnie. Chciałam im powiedzieć, że wrócę i
wyrwę ich z tego, ale nie mogłam.
- Nie martw się… W watasze na pewno ci pomogą, a my wrócimy …
kiedy to się skończy
Po pyszczku spłynęła mu łza. Brutus nic nie powiedział tylko
uścisnął mnie mocno.
- Idź już – Przerwał pożegnanie wilk mroku – nie potrzebuje
ciebie
Pobiegłam na oślep przed siebie. Czułam się tak słaba, Ale
las jakby sam mnie prowadził. Dotarłam na polanę i zaraz otoczyli mnie
członkowie watahy pytając co się stało i gdzie moi towarzysze. Zamiast słów
tylko łzy płynęły mi z oczu. Gdy odnalazłam wzrokiem Ulissesa podbiegłam do
niego i wtuliłam się w jego miękką sierść.
Spojrzałm mu w oczy i od razu wszystko pojął
- Ona nie może mówić – oświadczył – Mo już spokojnie – zwrócił
się do mnie i poprowadził mnie do jaskini. Zbliżała się wielka bitwa, a ja nie mogłam nic zrobić.
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz