Następnego dnia wstałam dość późno. Wyszłam ze swojej wnęki.
Ulises krzątał się w głównej komorze. Chyba właśnie wrócił z polowania. Bo na
środku pomieszczenia leżała świeża zwierzyna. Brutus i Cezar jeszcze nie
wstali.
- Witaj, Jak się dzisiaj czujesz Felicjo?
- Dobrze. – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Przysunęłam się
do otworu wejściowego. Poczułam na pysku ciepłe promienie słońca i delikatny
powiew wiosennego wiaterku. Odetchnęłam głęboko i spróbowałam przypomnieć sobie
ostatnie wydarzenia. Wszystko działo się tak szybko. Rozstanie ze smokiem,
spotkanie przy strumieniu, przysięga. Poczułam lekkie wyrzuty sumienie.
Przecież ktoś czeka na mnie… Z drugiej strony uznałam, że lepiej będzie zostać
tu jakiś czas i może… sama nie wiedziałam co robić. Wreszcie postanowiłam
zapytać o radę Ulissesa. Znałam go bardzo krótko, ale wydawało mi się, że mogę
mu zaufać. Nie bardzo wiedziałam jednak
jak zacząć rozmowę. Chyba gospodarz wyczuł mój niepokój, bo sam zaczął.
- Wiem jak tu trafiłaś, a przynajmniej domyślam się, ale
pewnie wiesz, że nie wszyscy dobrze to zrozumieją, dlatego nie chciałam, abyś
rozpowiadała o tym. Nie wiem tylko co Cię dręczy…
- Ostatnio – zaczęłam – dowiedziałam się, że mam siostrę i
muszę do niej dotrzeć ale wypadłam ze smoczych szponów, a tylko on wie jak mam
trafić do mojej ojczyzny.
- Smoki to potężne istoty i nie sądzę, by mógł nie zauważyć…powinnaś
poczekać…może nie jesteś gotowa
Zapadła trochę krępująca cisza. Przypomniałam sobie dalszy
ciąg przepowiedni. Ten fragment o trzech cnotach. Może rzeczywiście nie byłam
gotowa. Zresztą jak miałbym ją rozpoznać, skoro sama nie wiedziałam kim jestem.
Mój rozmówca zauważywszy moje przygnębienie spróbował odwrócić moją uwagę od
posępnych myśli i zaciekawić mnie.
- Pamiętasz jak pytałaś kto zdecydował o twoim przyjęciu?
- Tak, ale nie chciałeś o tym mówić.
- Owszem, ale jeśli masz tu jakiś czas zostać musisz poznać
panujące tu zasady:
Większość decyzji podejmuje u nas starszyzna, ale decydujące
słowo należy do jednego z królów. Panuje tu dość niezwykły system diarchii.
Zgodnie z tą tradycją są to wilki światła i cienia. Oba składają przysięgę prawdomówności i kontrolują nawzajem
swoje poczynania.
- I to się sprawdza- spytałam i od razu pożałowałam mojego
wścibstwa. Mój opiekun posmutniał i szepnął:
- Nie wiemy, bo teraz jest tylko jeden władca. Ja nim jestem.
Postanowiłam nie drążyć dłużej. Zresztą pojawili się już
Brutus i Cezar. Spojrzeli łakomie na sarnę leżącą niemal na wyciągnięcie pyska
od nich, ale szybko zreflektowali się i podeszli do nas przywitać się.
- Możemy już jeść- spytał starszy z braci
- A ty zawsze to samo – zbeształ go młodszy basior.
- W porządku – stwierdził z uśmiechem alfa – zjesz z nami –
zwrócił się do mnie.
Skinęłam głową twierdząco. Ostatni posiłek jadłam wczoraj
wieczorem. Zjedliśmy rozmawiając radośnie, choć Brutus ciągle traktował mnie z
dużą rezerwą.
- On już taki jest – pocieszył mnie Cezar.
- Musi się jeszcze wiele nauczyć nim obejmie władzę. –
dodał Ulises – Oboje musicie
Domyśliłam się, że są oni wilkami światła i mroku i kiedyś
przejmą rządy.
- A teraz – powiedział Ulises gdy już skończyliśmy ucztować-
może pokarzecie naszej młodej przyjaciółce tereny
- Tak, żeby doniosła swoim- obruszył się Brutus
- Przestań z tymi teoriami spiskowymi – uspokoił go Cezar –
Bo pomyślę, że się wstydzisz
- Wiesz co!...
Gdy wychodziliśmy Ulises zatrzymał mnie na chwilę.
- Pamiętaj puki jesteś ze mną nie musisz się niczego
obawiać, ale uważaj na członków Starszyzny nie są źli ale doświadczenie nauczył
ich by nie ufać … nawet najbliższym.
Przy tych ostatnich słowach dało się wyczuć w jego głosie
nutkę nostalgii – Ani słowa o smoku.I uważaj na siebie.
Podziękowałam i pobiegłam za moimi nowymi towarzyszami. Mimo wszystko zapowiadały się piękne dni.
KONIEC
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz