Co to za szczenie? Kim była ta wadera?
Czy mój ojciec coś skrywa?
Dlaczego?...
Kim ja jestem?!
Nie potrafiłam sobie odpowiedzieć, więc postanowiłam iść do Gór Wycia. Daleko poza terenami watahy. Gdy wdrapałam się na szczyt wyłam z całych sił żałobnie. Wyłam tak, jakby ktoś zmarł. Jakby był to ktoś ważny. Nie wyłam za KIMŚ, wyłam za CZYMŚ. Za prawdą... Dałam się ponieść emocjom i zaczęłam płakać. Fioletowo - błękitna strużka lała się po moich policzkach. Poczułam nagły przypływ sił. Zmieniłam się.
Dyszałam ciężko. Uśmiechnęłam się pod nosem i wrzasnęłam:
AMATERASU!
TO JA NIĄ JESTEM!
Śmiałam się dziwnie i nienormalnie. Zaczęło padać. Gęste chmury okryły dolinę i góry. Smuga światła padła na mą osobę.
-Więc to ty nią jesteś.-mówił nieznany mi głos.
-Tak. Ja.-odpowiedziałam pełna dumy.
-A już obawiano się, że tę moc odziedziczy ONA.-ciągnęła.
-W sensie kto?-zapytałam.
-Dowiesz się. Nie teraz, ale dowiesz. Druga Córko Syna Boga.-dokończyła.
Musiała mówić to Bogini. Jej głos był władczy i wyniosły.
Więc to prawda...
Mam siostrę.
W postaci "Odrodzonej Bogini" pobiegłam do Kajana. Dumnie wkroczyłam do jego jaskini. Był tam.
-Co to ma znaczyć? Co ma znaczyć fakt, że mam siostrę?! Dlaczego wmawiałeś mi, że jestem jedynaczką?!-krzyczałam.
-Uspokój się, wyjaśnię ci wszystko tylko...-próbował.
-Tylko co?! Znów mnie okłamiesz?!-mówiąc to wybiegłam.
Leżałam gdzieś pod drzewami
Zastanawiałam się, dlaczego on to zrobił. Po co on to zrobił. Musiał mieć ku temu powód. Czy moja matka o tym wie?... Wróciłam do zwykłej postaci i skierowałam się w stronę watahy. Nadal było ciemno. Sięgnęłam po zwój.
"Jej matka była pierwszą z
Rodu Sutchikune.
Miała na imię Samantara.
Jej córkę nazwano
Amaterasu.
Obie były bardzo potężne,
ale Dziedziczka jeszcze potężniejsza
od swojej rodzicielki
Bogowie wiedzieli o tym.
Postanowiono uśpić ducha
Amaterasu.
Jej matce odebrano moce i
przywileje do tytułu
"Pierwszej z Rodu"."
Spoglądnęłam w niebo. Stało się dziwnie czarne, jakby pokryte sadzą. Czułam zapach siarki. Ktoś był za mną.
-Znów się widzimy. Myślałem, że zagrożenie minęło wraz z życiem tej nędznej wadery. Myliłem się jak widać.-cień niebezpiecznie się do mnie zbliżał.
-Cz... cze... czego chcesz?!-krzyknęłam.
-Twojej śmierci!-odpowiedział i rzucił się ma mnie.
W porę zrobiłam unik i uciekłam. Gonił mnie. Udało mu się mnie dopaść przy ścianie głazów.
-No, no... tak łatwej zdobyczy to jeszcze nie miałem!-mówił.
-Ostatnie życzenie?-zapytał mnie.
-Zdradź swoje imię.-odparłam.
-Jestem Malum moja droga. Nie będzie bolało...-nie zdążył dokończyć zdania, ponieważ coś go przygniotło.
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz