czwartek, 30 kwietnia 2015

Nowa rasa i informacja

Wilk Lustrzanego Odbicia
Takie wilki mają dwa sprzeczne żywioły (rasy). Na przykład:
-Woda i Ogień
-Chaos i Harmonia
-Dobro i Zło
Aby dostać tę rasę potrzeba zgody któreś z administratorek.
By: Namanes
~~Jizorai
ps. Będziecie się ze mną użerać tydzień, a ja z wami. Namanes nie ma.

środa, 29 kwietnia 2015

Nowa członkini!

Powitajmy Jizorai.
Jest ona nową adminką.
Od dziś wysyłajcie jej formularze.
Kontakt : Niemaciedowodow@interia.pl
Willow ref by Damykuna

Informacje

1:
Nie życzę sobie widzieć nazw watah i linków do nich. Jeśli wam to przeszkadza : możecie odejść.
2:
Opowiadania z WOW będą przeniesione w tym lub następnym tygodniu.
3:
Planuję 2 admina
~~Namanes i Kirriam

Początek podróży cz.4 Jeszcze więcej pytań - Pyladea

Trwałam w takim odrętwieniu aż ostatnie promienie zgasły na nieboskłonie, a powoli wtoczył się srebrzysty okrąg księżyca. Siedziałam tak oświetlona moim ukochanym srebrzystym blaskiem nocnego wędrowca niepewna co dalej się wydarzy. Zaczynałam już powoli nadzieję i zaczynałam się obawiać, że to wszystko mi się przyśniło, gdy nagle poczułam lekki podmuch, który delikatnie pogładził moją sierść i zachwiał niskimi krzewami wokoło. Kolejny powiew był już na tyle silny, że przygiął do ziemi otaczające kotlinę ogromne drzewa, a ja z trudem utrzymałam się w miejscu wbijając się mocno pazurami w ziemię. Ogromny ciemny kształt przysłonił okrąg światła. Przywarłam do ziemi starając się utrzymać równowagę. Przede mną wylądował ogromny złoty smok. Dopiero teraz stojąc tak blisko oświetlonego blaskiem olbrzyma w pełni zrozumiałam jak jest wielki. Wyglądałam przy nim jak koliber przy baobabie. Posturą dorównywał niemal otaczającym nas skałom, a światło odbijające się w jego łuskach nadawało mu wygląd posągu odlanego ze szlachetnego kruszcu.
- Czy jesteś gotowa? -  zapytał 
- Taa..tak – odpowiedziałam niepewnie – mam chyba wszystko spakowane
Smok uśmiechną się czule
- Tak masz wszystko ale nie w tych pakunkach w sobie – Poczułam krew napływającą mi do pyska. Całe szczęście przez gęste futro nie widać było, że się rumienię. Nikt nigdy nie mówił o mnie tak pięknie. Spuściłam wzrok.
- Zawsze byłaś inna prawda. Ale to nie znaczy, że gorsza. Jesteś wyjątkowa. Pamiętasz ten dzień gdy przybyłaś tu. Gdy Kalia stanęła nad tobą i powiedziała:
„Ona nie jest stąd to szczenię czeka wielka przyszłość”
- Skąd tyle o mnie wiesz? – zapytałam nieco zaniepokojona
- Naprawdę nie poznajesz mnie – stwierdził z lekkim rozczarowaniem.
- Skąd mam cię znać?
- To ja cie tu przyniosłem…wiem skąd przechodzisz
Ta informacja wywarła na mnie ogromne wrażenie. Zszokowana cofnęłam się i aż przysiadłam na tylnych łapach. Teraz ktoś mówi mi, że wie kim jestem. Tyle lat… dlaczego czekał tak długo. Chciałam rzucić się na niego drzeć pazurami złote łuski, warczeć oskarżać. Z drugiej strony byłam pełna nadziei na poznanie mojej przeszłości i chciałam go za to uściskać pełna sprzecznych uczuć a przez to zupełnie bezradna wreszcie rozpłakałam się ze szczęścia i złości zarazem. Smok delikatnie dotkną mnie zimnym chropowatym pyskiem starając się mnie jakby pocieszyć:
- Co się stało?- zadał mi naiwne pytanie
- Dlaczego?... Dlaczego nie ujawniłeś się wcześniej… Czemu tu trafiłam… I wreszcie kim jestem?
Olbrzym spuścił łeb i westchnął ciężko.
- Widzisz…- zaczął niepewnie- nici naszych losów splatają się, lecz nie pytaj mnie dlaczego. Na niektóre pytania nie mogę ci odpowiedzieć, na inne nie powinienem… Powiedz co nas kształtuje odpowiedzi czy droga jaką przebywamy by nas odleźć
Nie miałam ochoty by odpowiadać na te pytania, bo wiedziałam, że nie będzie ona dla mnie korzystna.
- To co chcesz już ruszyć?
- Myślę, że tak … i musimy się pospieszyć, bo tam ktoś czeka na mnie.- dodałam przypomniawszy sobie słowa przepowiedni.
- Tak ja też znam tą przepowiednie…Gdy cie zabierałem stamtąd nie wiedziałam o twojej przyszłości… Miałem cię po prostu ukryć…ale teraz wiemy, że masz siostrę…
Ta wiadomość spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Stanęłam zaskoczona. Nie mogłam jednak zbyt długo roztrząsać tego problemu, bo szpony smoka delikatnie chwyciły mnie i uniosły w górę. Polecieliśmy razem w nieznane. KONIEC

wtorek, 28 kwietnia 2015

Od Flamini do Esmeraldy

Usiadłam powoli i zaczęłam.
-Jest to nie do końca żywy wilk i nie do końca umarły. One się utrzymują zabijając wilki. Najczęściej młode.
Wadera wyglądała na zszokowaną. Ja nadal grzebałam w ziołach.
-Zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz...
-Jakaż to?
-Jak wyglądasz i jak masz na imię.
-Flamini co oznacza po łacińsku szamankę.
-Jesteś szamanką?
-Byłam.
-A co się stało, że nie jesteś?
-Nie wyleczyłam partnerki kogoś ważnego.
-Gdzie popełniłaś błąd?
-Nie znalazłam zioła.
Odpuściłam szukania i zrobiłam listę braków. Wadera prawdopodobnie się nudziła.
-Co tam robiłaś?
-Wędrowałam.
Zaproponowałam Esmeraldzie przechadzkę. Zgodziła się. Moim celem były Latające Wyspy. Nie było trudno się na nie wdrapać. Byłam z 'plecakiem' i fiolkami. Wadera była nieco znudzona.
-Musimy znaleźć kobrę.
-KOBRĘ?!
-Potrzeba mi jej jadu. Specjalizuję się w odtrutkach.
Węszyłam. W pewnym momencie usłyszałam jej syk.
-Zaczekaj tu.
Pobiegłam w stronę małej jaskini i dorwałam gadzinę. Butelka była cała pełna.
-Mogłabyś powiedzieć coś więcej na temat tych... wilków?
-Tak. Są dobre. I są złe. Dobre mają białe futro, złe czarne. Można się przed nimi uchronić mając specjalny napój.
-Jaki napój?
-Potem się dowiesz.
Wróciłyśmy wieczorem. Zaproponowałam waderze przenocowanie. Jednak nie została. Położyłam się w kącie i dmuchnęłam w jedno światełko. W jednym momencie zapaliło się ich ze 20. Padłam zmęczona na ziemię.
cdn
<Esmeralda? brak weny. PS. ja też potrafię manipulować












poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Od Vektruma do Namanes

I super.. Siostrzyczka sobie gdzieś powędrowała i Namanes zaprowadziła
nas na zakazane tereny.. Nic nie poradzę.. Nie musiałem łamać zakazu
rodziców, a go złamałem.. Zakaz był: "Nie bierzemy siostry na
polowanie". Co to za zakaz! Była szczeniakiem, a ja byłem
nastolatkiem.. Tylko różnica dwóch lat.. Szkoda, że nie można cofnąć
czasu.. Wtedy bym się inaczej zachował.. Straciłem takie piękne
życie.. Rodzice byli Alphami, a ja miałem też nią zostać..
Przeklinałem w myślach siostrę i zakaz.. Po chwili zdałem sobie
sprawę, że to tylko moja wina.. I  chyba też trochę siostry i
rodziców.. Nie oszukujmy się!  Tylko i wyłącznie moja.. Biłem się z
myślami.. Dobiegliśmy do watahy..
- Chcesz jej dalej szukać? - zapytała się
- Tak! To tylko moja wina.. - ostanie zdanie wypowiedziałem ciszej
- Jak twoja?
- Ymm.  Nie ważne
- Ja ci powiedziałam moją historię!
- Ok
Opowiedziałem jej całą historię.. Przynajmniej tą, którą znałem..
Czyli o tym,  że miałem być Alphą.. I złamałem zakaz i wtedy siostra
się  zgubiła..
<Namanes? >

Początek podróży 3 W labiryncie wątpliwości - Pyladea

Ciągle zastanawiałam się czy to co przydarzył mi się w nocy było prawdą czy snem. Postanowiłam się zwierzyć mojej przyjaciółce Pelagii. Zastałam ją obserwującą ptaki na gałęziach drzewa rosnącego nad jej jaskinią. Zauważywszy mnie odwróciła się i powitała mnie przyjaźnie. I od razu poczułam, że to był zły pomysł żeby tu przychodzić. Co ja jej powiem. <Słuchaj wczoraj jakiś głos przemówił do mnie właśnie a potem widziałam walkę smoków i jeden walczył o mnie>. Jak to brzmi! Usiadłam koło niej udając absolutnie wyluzowaną. Miałam do niej dużo zaufania jak zresztą do większości wilków z watahy (może dlatego uważano mnie za niepoprawną idealistkę), ale nie potrafiłam dziś być z nią szczera.
- Co się stało? – spytała wyczuwając mój niepokój
- nie nic takiego – spuściłam pyszczek w dół i zaczęłam rozgrzebywać łapą piasek. Spojrzała na mnie zatroskana.
- Przecież widzę…
-Czy gdybyś miała szanse znaleźć swój dom i poznać przeszłość zrobiła byś to?
- Przecież tu jest twój dom…
Odwróciłam pysk. Czy naprawdę nie rozumiała co czuje? Owszem miałam tu wielu znajomych, ale to nie byli chyba jeszcze przyjaciele. Zawsze czułam się inna obca. Wolałam latać samotnie, albo włóczyć się bo nieznanych terenach. Wydawało się wszystkim, że jest mi z tym dobrze, ale ja wiedziałam, że pamiętają o mnie wtedy gdy coś potrzebują. Nic mnie tu nie trzymało. No może za paroma osobami będę tęsknić. Zastanawiałam się jak naprawić błąd i uzyskać możliwość samotnego rozmyślania. Nie umiałam kłamać więc nie mogłam powiedzieć, że mam coś ważnego do zrobienia choć miałoby to coś wspólnego z prawdą.
- Pójdziesz ze mną na spacer do błędnych skał- zapytałam, wiedząc że odmówi, bo bała się tego miejsca.
- Wiesz co… nie … dziś nie
- No dobrze, to ja lecę!
Rozpostarłam skrzydła i z ulgą wzbiłam się w powietrze. Postanowiłam sprawdzić najpierw moje podejrzenia co do nocnych wydarzeń i udałam się prosto na polane. Obraz który tam ujrzałam utwierdził mnie w moich przypuszczeniach. Na polanie pełno było rozrzuconych potężnych okruchów skalnych i połamanych Drzew. Ziemie znaczyły ślady olbrzymich łap. Rozejrzałam się wokoło by upewnić się, że jest względnie bezpiecznie. To jest: żadnych wściekłych smoków na horyzoncie. Przeszłam przez łączkę i zatrzymałam się przy drugiej pionowej ścianie stanowiącej ograniczenie kotliny. Po drodze minęłam ogromny krater. Przypuszczałam, iż stworzył go czarny smok spadając. Z drugiej strony to nie był żadem dowód. Na świecie było przecież znacznie więcej smoków więc skąd pewność, że nie dopasowuję  dowodów do mojej własnej wersji wydarzeń. Przesuwałam się powoli wzdłuż ścian nie bardzo wiedząc czego szukam. Nagle zauważyłam coś dziwnego na ścianie. Był to wydłubany pazurem napis. Jago treść była mniej więcej taka:
„ Jeśli chcesz dowiedzieć się prawdy o sobie bądź dziś gotowa do drogi i czekaj tu na mnie w nocy”
Znowu ogarnęły mnie wątpliwości. Czy wiadomość była adresowana rzeczywiście do mnie? Wydawało mi się to bardzo prawdopodobne. Ale dlaczego ktoś miałby mi zostawiać taka wiadomość. Po raz kolejny przypomniały mi się słowa przepowiedni:
„Tam gdzieś twój dom i bratnia dusza
Jej niepokój do podróży cię przymusza”
Tak, ktoś na mnie czeka, a ja go nie mogę zawieść. Prędko wróciłam do watahy. Wpadłam do jaskini i spakowałam potrzebne rzeczy. Zresztą nie wiele tego było. Skreśliłam parę słów i położyłam na wystających skałach przygniatając list jakimś kamieniem. Przykro mi było mimo wszystko opuszczać to miejsce. Wyszłam i choć miałam dużo czasu popędziłam od razu na polane. Bałam się, że zaraz się rozmyśle. Usiadłam i patrzyłam  na zachodzące za skałami słońce. CDN

Od Esmeraldy do Ktosia

Sprawy przybrały dość ciekawy obrót. Od jakiegoś tygodnia, może dwu spotykam się z jedną waderą. Nie wiem jak wygląda, jak na razie widziałam ją tylko po zmroku. Swego imienia też zdradzić nie chce… Odprowadziła mnie do jakiejś watahy, ale nie chciałam jak na razie tam dołączyć. Takie przeczucie. Ona o tym nie wiedziała, była święcie przekonana, że bez cienia sprzeciwu tu dołączyłam. Ach… w sumie nie ma co jej o tym mówić. Nie chce nawet zdradzić jak ma na imię, co jej będę wspominała o swoich decyzjach? Dzisiaj zdecydowałam się dopytać o tego stwora, co mnie zaatakował przy Rzece Krwi. Zastałam ją zbierającą jakieś zioła. Czyli to wadera, zielarz, coś ukrywa. Wziąwszy pod uwagę, że nic nie chce o sobie powiedzieć , to nie jest tak źle.
-Witaj- przywitałam się spokojnie.
-Witaj, rany już zniknęły?- tradycyjne pytanie. Ciągle jeszcze trochę bolała kiedy ruszałam głową, ale do wytrzymania.
-Tak. Chciałam wiedzieć co to było…- nie dała mi dokończyć.
-Sama nie wiem, od lat tam nie byłam.
Czyli całe to przygotowanie na nic. Chociaż, może coś ukrywa? Mogła skłamać, kto wie…
-Na pewno? To dużo dla mnie znaczy.
Zerknęła w moim kierunku.
-Czyżbyś mi nie wierzyła? Jak mówię, że nie byłam tam od dawna to tak jest i basta.
Po czym zagłębiła się w poszukiwaniu tych swoich ziół, jakby mnie tu w ogóle nie było. Wyraźnie chciała zmienić temat, ale udawałam, że tego nie zauważam. Nagle mnie olśniło.
-Ten stwór może być tam od wielu, wielu lat… nieprawdaż?
Usłyszałam ciche warknięcie. Nie mogłam się powstrzymać, uśmiechnęłam się triumfalnie. Trafiłam w dziesiątkę.
-Masz szczęście, że uszłaś z życiem. Teraz o nim zapomnij.
Jaka ona naiwna… myśli, że po tym wszystkim tak po prostu zapomnę? Nawet jeśli, to blizny na karku zostaną. Na pierwszy rzut oka nie widoczne, sierść je przykryje. Lecz one ciągle tu będą. Nie dadzą ot tak zapomnieć. Poczułam nagły przypływ ciekawości. Gdyby coś wyjawiła byłoby inaczej, a tak… zawsze nas pociąga do tego co zakazane, tajemnicze. Nie ma co z tym walczyć i tak przegram. Zielarka zauważyła w mych oczach ten charakterystyczny przebłysk, już wiedziała co się święci.
-Ani mi się waż! Raz ci się udało, ale za drugim zabije cię!
-Albo mi powiesz kim on jest, albo tam pójdę. Nawet jeśli mnie zabije, to nikt po mnie płakać nie będzie.- odparłam, ze sztuczną obojętnością. Wbrew pozorom mówiłam prawdę- rodzina już pewnie myśli, że nie żyję. Przyjaciół też nie miałam… no może za wyjątkiem tej wadery. Jeśli w ogóle można ją uznać za przyjaciela. Ale to przemyślę później. Tymczasem owa wadera spojrzała na mnie niepewnie. Szukała śladów blefu. Chociaż wziąwszy pod uwagę, że księżyc już od dawna gości na czarnym atlasie nieba, to mogła dojrzeć najwyżej  zarys mojej sylwetki. Słyszałam jak nerwowo przełyka ślinę. Przyparłam ją do muru. Zna mnie za krótko by stwierdzić coś po tonie mego głosu. Byłam z tego całkiem zadowolona, taka przewaga jest dość przydatna. W końcu zielarka rzekła niepewnie:
-Nie zrobisz tego…- głos jej wyraźnie drżał. Chwilę jej zajęło wymyślenie tych paru słów, nie przeczę.
-Skąd to niby wiesz? Przecież nie mam nic do stracenia, a nie spocznę dopóki nie dowiem się czegoś o tym demonie, czy co to w ogóle jest.
Słyszałam jak bierze głęboki wdech.
-A jeśli ci coś o nim zdradzę? To odpuścisz?
-Zależy ile powiesz.
Spuściła głowę. Poruszyłam wrażliwy temat, ale nie mogę się teraz wycofać. Jestem za blisko
-To dłuższa historia…
-Mi się nie śpieszy.- ucięłam ostentacyjnie siadając. Kolejny głęboki wdech. Księżyc  był niemal w pełni, obserwował nas z bezkresnej czerni nieba. Gwiazdy przyjacielsko migotały… Uśmiechnęłam się pod nosem. Czuję, że tej nocy czegoś się dowiem. Czegoś ważnego, co może zmienić moje życie… chociaż równie dobrze to może być tylko wrażenie. Czas pokarze.
<Ktosiu… coś ty wiedziała o moim demoniku?:) Zdradź coś, nie bądź taka, przyznaj szczerze- Esme umie manipulować… a przynajmniej tym razem jej się udało.>

Wiemy kim "Ktoś" jest!

To Flamini. 
Powitajmy ją ciepło.
http://fc00.deviantart.net/fs71/f/2013/177/1/5/daenerys_by_hasufel_arod-d6apy9y.png

sobota, 25 kwietnia 2015

Amaterasu - legenda odżyła.

Rozmawiałam z matką na różne tematy. Intrygowała mnie jedna postać - Amaterasu. Ta wilczyca była córką syna bogów. Najpotężniejsza.
-Mamo... a słyszałaś może o... Amaterasu?-zapytałam.
-Czy słyszałam? Ja jestem jej matką!-odpowiedziała pełna dumy.
-Matka?! Amaterasu?!-zdziwiłam się.
-Ty nią jesteś.-odpowiedziała ze spokojem.
-Co? Ja? Ale to świadczyło by o tym, że...-nie dała mi dokończyć.
-Zakazano o tym mówić. Nie możesz odkryć jej w sobie.-oznajmiła i oddaliła się.
Zostałam sama z milionami pytań. Postanowiłam zawrócić i poczytać o niej.
"Jej białe futro świeciło blaskiem nie znanym.
Czarne oczy nie zdradzały nic o jej osobowości.
Czerwone znamiona paliły się żywym ogniem.
Chińczycy czcili ją jak najwyższego boga.
Jednej jednak osobie się to nie podobało.
Została przez niego zaklęta."
Czytałam to pełna podziwu i zdziwienia. Ja... ja mam być Amaterasu?! To nie do pojęcia.







Podziękowania

Chciałabym podziękować Kaltu. Zrobił banner dla watahy za co powinniśmy być mu wdzięczni. Za to, że mu się chciało i poprawił potem jeden mały błąd. Kalto... JESTEŚ WIELKI!

Od kogoś do Esmeraldy

Byłam na króliczych polach. Polowałam. Zawsze, ale to zawsze czułam się dobrze na takich terenach. W trawach zauważyłam czyjąś sylwetkę. Powoli skierowałam się w stronę postaci.
-hej... nic ci nie jest?
Nie odpowiadała. Podniosłam waderę i zaniosłam ją do jaskini. Było ciemno. Specjalnie to zrobiłam aby nie widziała mnie. Po czterech godzinach się ocknęła.
-Gdzie ja jestem?
-Spokojnie. Nie zrobię ci krzywdy.
Wadera opowiedziała mi o tym co się z nią działo. Słuchałam ze spokojem.
-Jestem Esmeralda, a ty?
Milczałam. W jakimś momencie postanowiłam wydobyć z ciebie głos.
-Dowiesz się wkrótce. Szukasz nowego domu?
-Tak. Jesteś w stanie mi pomóc?
-Przekonamy się.
Nastała noc. Dzięki temu nie mogła dojrzeć mojego wyglądu. Zaprowadziłam ją do watahy zaklętych.
-To tu.
-Dziękuję. Kiedyś powiesz mi kim jesteś?
-Możliwe.
Zielonkawe oczy zabłysnęły. Odwróciłam się i pognałam w stronę lasu.
-Powodzenia...
 Co noc widywałam się w waderą. Zawsze pod osłoną nocy. Nie mogła wiedzieć kim jestem. Kiedyś na pewno się dowie. W którymś dniu przyszła do mnie. Grzebałam w ziołach, więc nie usłyszałam jej.
-Witaj.
-Witaj. Rany już zniknęły?
-Tak. Chciałabym wiedzieć co to było...
-Sama nie wiem. Od lat tam nie byłam.
cdn

<Esmeralda?

Od Namanes do Namiko

Rankiem obudziłam się i postanowiłam pospacerować. W którymś momencie zauważyłam Namiko. Też mnie zauważyła i podbiegła.
-Hej!-zaczęła.
Nie odpowiedziałam jej.
-Hej!-znów się odezwała.
Ignorowałam ją. Nie chciałam teraz towarzystwa. W końcu byłam tak zła, że postanowiłam jej powiedzieć co myślę:
-Nie chcę towarzystwa. Gdybym chciała to bym się do ciebie odezwała. Idź i nie przeszkadzaj!-krzyknęłam.
Wadera zrozumiała o co mi chodzi i wróciła do watahy. Odetchnęłam.
"Święty spokój!". Tanecznym krokiem znalazłam się na Króliczych Polach, choć nie chciało mi się jeść. Byłam zadowolona. Chciałam tańczyć, ale dziwnie by to wyglądało. Od paru dni miałam chwilę odetchnięcia. W pewnym momencie usłyszałam huki. Zerwałam się i popędziłam w stronę watahy. Węże postanowiły się wprosić. Namiko walczyła ze 10 na raz. Zaimponowało mi to.

CND
<Namiko?>

Od Namanes do Vektruma

Opowiedziałam mu wszystko co wiedziałam. Był zdumiony. Wyszliśmy po chwili z jaskini.
-To... jak wygląda twoja siostra?-zapytałam
-Białe futro-odpowiedział.
-Wiele wader ma białe futro.-oznajmiłam.
"Włączyłam" swój instynkt szukania. Od razu złapałam trop. Ja pobiegłam a basior leciał. Jednak gdy nadszedł nowy dzień od razu się zgubiłam. Rozglądnęłam się.
-Gdzie my jesteśmy?-zapytał.
-Świątynia Skowytu. To zakazane tereny.-syknęłam.
Oznajmiłam jeszcze basiorowi aby przecierpiał wycieczkę pieszo. Cicho prześlizgiwaliśmy się między drzewami. Czarno - szare brzydoty robiły coś. Przyglądnęliśmy się.
-Co oni robią?-zapytał basior.
Uciszyłam go. Postanowiłam się z nim porozumieć telepatią.
"One nie widzą, ale słyszą"
Momentalnie ucichł. Postanowiliśmy opuścić te tereny. Tym razem biegnąc. Słyszeliśmy pękanie gałązek i ciche warczenie. Biegły za nami. 

CDN
<Vektrum?>

piątek, 24 kwietnia 2015

Początek podróży cz.2 "Proroczy sen" - Pyladea

Nie potrafiłam zasnąć. Kręciłam się i wierciłam, przewracałam z boku na bok, ale nic z tego. Wyszłam na zewnątrz. Niebo było bezchmurne. Wyrażenie widziałam gwiazdy i ogromny księżyc w pełni. Świecił on delikatnym błękitnawym światłem. Wpadłam na szalony  pomysł aby udać się jeszcze raz na błędne skały. Przemknęłam się cicho przez polanę i weszłam w cień potężnych kamieni. Kiedyś udało mi się znaleźć bardzo ciekawe miejsce była to ogromna polana z dziwnymi odciskami potężnych łap i spaloną miejscami ziemią. Coś mi mówiło, że tam powinnam pójść. Nie mam pojęcia jak trafiłam tam gdzie planowałam. Nie było tam jednak tak cicho jak przypuszczałam. Moich uszu dobiegł nieznośny hałas. Przybliżyłam się ostrożnie.Ujrzałam przed sobą dwa ogromne ciemne kształty. Wytężyłam wzrok i zrozumiałam, że są to dwa walczące smoki. Wiedziałam jak niebezpieczne może być przyglądanie im się, ale jakoś nie potrafiłam odejść. Jeden z nich z tego co udało mi się dojrzeć w świetle księżyca był czarny niczym smoła natomiast drugi złoty. Słyszałam trzepot ich potężnych skrzydeł i głuchy szczęk ich łusek ocierających o skały krusząc tak, że spadały z potężnym hukiem. Ciężko mi stwierdzić czy bałam się wówczas. Nie mogłam uporządkować myśli. Czułam że w jakiś sposób ta walka dotyczy także mnie. Ryki smoków rozdzierały cisze na strzępy. Drzewa chwiały się. Dziwiłam się że nikt inny nie słyszy tego. Zresztą nawet gdyby to i tak nikt się tu nie zapuszczał. Czarny smok walczył zaciekle i miałam wrażenie że nie uczciwie choć nie znałam się na zasadach smoczych pojedynków.
Jaśniejący wydawał się słabszy ale emanowała od niego wewnętrzna siła. Bardzo chciałam, żeby to on zwyciężył. W powietrzu unosił się siarkowo-stalowy zapach smoczej krwi. Wreszcie mój faworyt przygwoździł przeciwnika do skalistego podłoża i w bił w niego ostre jak sztylety kły. Potwór zawył i rozwiał się w dym. Obserwowałam tą scenę z mojego ukrycia za krzewami na wystającej skarpie. Nagle potężne stworzenie uniosło się w powietrze i wylądowało z niezwykłą delikatnością na skraju skalnego występu.
- Pyladeo… Pyladeo- odezwał się głosem hipnotycznie mruczącym, a od delikatnego podmuchu poruszyły się trawy. Przeszedł mnie dreszcz. Nie wiedziałam co robić. Serce mówiło „zostań”, rozum krzyczał „uciekaj”.
- Pyladeo…- Tajemnicza istota powtórzyła swoje wołanie
Niepewnie na trzęsących się łapach wyszłam z za krzaków, bo czułam się trochę niezręcznie jako wilk kryjąc się po chaszczach. Zwierze wlepiło we mnie swoje ogromne lśniące ślepia. Po czym odwróciło się i wskazało na krwawe szramy z których cienkimi stróżkami wypływała jeszcze w niektórych miejscach czerwona ciecz.
- Walczyłem o ciebie – szepnął
Popatrzyłam na niego z lękiem, zdziwieniem i podziwem jednocześnie. Musiało to pewnie wyglądać dość dziwacznie.
- Wywalczyłem dla ciebie wolność, ale na bardzo krótki czas. Niedługo będziesz musiała sam o siebie zawalczyć.
- Skąd mam wiedzieć dokąd zmierzam skoro nie wiem skąd przyszłam…
- Bądź cierpliwa i ufaj… Wkrótce mnie odnajdziesz
Poczułam jego gorący oddech. Chciałam o coś jeszcze zapytać. Ale podmuch uniósł mnie i …
Obudziłam się o poranku doskonale pamiętając wydarzenia nocy, ale nie będąc jednoczenie pewną czy to zdarzyło się naprawdę czy to tylko sen. Czy byłam gotowa na przyjęcie prawdy? Kim były te smoki?... Czułam, że ma to związek z czymś co miałam pamiętać, ale nie mogłam skojarzyć co to było. Usiadłam na trawie by spleść włosy. Całe szczęście mogłam to zrobić za pomocą myśli. Właśnie związywałam warkocz z trzech kosmyków, gdy przypomniałam sobie końcówkę przepowiedni:
„Powiedzie cię tą ścieżką duch złoty
Pamiętaj trzy nici trzy cnoty”
SMOK… on przecież był właśnie… ZŁOTY i był jak DUCH. CDN.

Początek podróży cz.1 „Obca wśród swoich” - Pyladea

Nigdy nie byłam taka jak inne wilki dlatego bardzo trudno było mi znaleźć przyjaciół. Czasem wątpiłam czy kiedykolwiek to się stanie. Tym jednak co najbardziej mnie bolało była nieznajomość przeszłości. Stara wilczyca nazywana Kamelią mówiła mi, że znaleziono mnie kiedyś na polanie na szyi miałam srebrny łańcuszek ale bez żadnej zawieszki co było dość dziwne. Nazywano mnie Pyladea, bo byłam typową romantyczką. Często przesiadywałam samotnie w odległych miejscach. Przede wszystkim często odwiedzałam błędne skały. Wiedziałam, że można się tam zgubić, ale dzięki mojej mocy zawsze znajdowałam powrotną drogę. Podleciałam nieco w górę i spoczęłam na szerokim występie skalnym. Słońce przyjemnie ogrzewało mi grzbiet. Dość szybko zapadłam w lekką drzemkę. Nawiedził mnie znowu sen. Byłam w lesie … wokoło wysokie drzewa … czułam się bezpieczna … wokoło były jakieś wilki, ale nie mogłam dojrzeć ich pysków … znałam to miejsce i te głosy … Nagle usłyszałam śpiew cichy, lecz bardzo melodyjny:
„Łańcuch wspomnień jest zerwany i zagubiony do nich klucz złoty
Trzy nici mogą go zespolić, trzy wilcze cnoty
Tam gdzieś twój dom i bratnia dusza
Jej niepokój do podróży cię przymusza
I w sercu pragnienia prawdy tlą się płomienie
W nich wykuj swoje przeznaczenie
Powiedzie cię tą ścieżką duch złoty
Pamiętaj trzy nici trzy cnoty”

Obudziłam się drżąc na całym ciele choć nie widziałam co jest źródłem tych emocji. Może fakt, że nie jestem sama. Ale co znaczy ta dziwna przepowiednia. Postanowiłam jak najszybciej odwiedzić moją opiekunkę, która pełniła w naszej watasze również rolę wróżbitki. Pędziłam, ile sił w uszach mi szumiało i w głowie szyję kręciło. Wreszcie dobiegłam do jej jaskini znajdującej się na krańcu terenów watahy. Wpadłam tam z całym impetem ledwie hamując przed kociołkiem, w którym bulgotał jakiś napar. Staruszka odwróciła się niespiesznie od półki na której czegoś szukała i spojrzała na mnie badawczo.
- Co się stało? – powiedziała z właściwą sobie flegmą – albo nie mów sama sprawdzę
Spojrzała mi głęboko w oczy, a ja w tym czasie starałam się uspokoić oddech.
- Chodzi o ten sen prawda…Naprawdę nie wiem co ci na to odpowiedzieć…
- Czym są wilcze cnoty- spytałam
- To są trzy cechy, które powinien posiadać każdy wilk. Należą do nich odwaga, wierność i poświęcenie.
- Jak je zdobyć – wadera roześmiała się, po czym rzekła:
- Będziesz musiała przejść wiele prób i … - Nie skończyła bo jej oczy zaczęły świecić dziwnym światłem, a szczęka poruszać się wbrew woli.
„Córko tych co zapomniani żyją w lasu cieniu
Idź ku swoim braciom, idź ku swemu przeznaczeniu
Bądź cierpliwa mniej nadzieje na nowy dzień
Choć masz w sobie blask to wkraczasz w cień”
- niebezpieczeństw – skończyła jak gdyby nigdy nic. Stałam gapiąc się na nią z niedowierzaniem. Patrząc na mnie rozmówczyni zorientowała się chyba co się stało, bo poruszyła się niespokojnie.
- Działo się ze mną coś dziwnego- spytała.
- Taa..tak – wyjąkałam niepewnie
- Chyba musisz się do tego przyzwyczaić, bo coś mi mówi, że czekają cię wielkie zmiany w najbliższym czasie. Ale nie martw się jesteś silna … Dasz radę. 
C.D.N        

Adopcja

Namanes zostaje główną opiekunką Yuu. Za niedługo pojawią się szczenięta do adopcji.

czwartek, 23 kwietnia 2015

Informacja

Chciałabym wprowadzić zasady:
~~Nie można być synem / córką zaklętego. Nie wiele z was zrozumiało tą informację, więc wyjaśniam:
Pyladea i Seraphine są osobami, które dażę ogromnym zaufaniem. Napisały ponadto opowiadań i naprawdę im ufam. Dlatego postanowiłam dać im jakąś nagrodę.

~~Na początek trzeba napisać opowiadanie, w którym zdobywa się moje zaufanie.

~~Jeśli nie piszecie ze mną, to piszecie z Seraphine lub z Pyladeą!

Kalto dostaje 100 monet. ;)

~~Namanes

Od Esmeraldy

Kolejny dzień tej przeklętej wędrówki.  Mimo, że w innych miejscach panuje już wiosna, tutaj zima ciągle władała twardą ręką. Bezlistne drzewa pokrywał biały puch, ptaków ani widu, ani słychu. Może za wyjątkiem kruków, ale tych raczej do skowronków nie ma co porównywać. W dodatku ubogo w jakąkolwiek zwierzynę, wyczułam może z 2 sarny w ciągu całego dnia. Ale te spłoszyły się jak byłam w odległości 500 metrów. Trochę przesadna ta czujność, ciekawe czym spowodowana…  Ale lepiej o tym nie myśleć, za późno by zawrócić. Miejsce to przytłaczało, było jakieś straszne. Chociaż nie wiem dlaczego. Ot trochę śniegu, parę kruków. Bywałam w gorszych miejscówkach. Ale nie wszystko może być widoczne na pierwszy rzut oka. Podświadomie przyśpieszyłam. Im szybciej wyjdę z tego lasu, tym lepiej. Gdzieś w pobliżu zakrakał kruk. Był to żałosny odgłos, ale nadzwyczajnie pasował do tego miejsca. Było już późne popołudnie, słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Jednocześnie robiło się coraz zimniej. Mój oddech zamieniał się w parę, delikatną białą mgiełkę. Łapy mi odmarzały. Nagle coś poczułam. Dziwny zapach taki.. charakterystyczny. Zaczęłam biec w kierunku skąd dochodził. Z sekundy na sekundę robił się intensywniejszy. Znałam go skądś, tylko skąd? W końcu dobiegłam do celu i delikatnie mówiąc, zamurowało mnie. Stałam przed rzekę, lecz nie płynęła w niej woda. Była to rzeka krwi. Teraz wiem dlaczego znałam ten zapach, w sumie każdy wilk go zna. Każdy drapieżnik. Cofnęłam się o krok. Przymknęłam oczy i zapragnęłam znowu być w domu. Wśród rodziny, znajomych terenów. Ale sama sobie zgotowałam ten los. „Zasady są po to, żeby je łamać”- powinni jeszcze dopisać”..i ponosić za to konsekwencje”. Trzeba było się nie pakować na zakazane tereny… ale już tego nie cofnę. Byłam wtedy szczeniakiem, niedoświadczonym, zbyt pewnym siebie. Gdybym tylko mogła cofnąć się do tamtej chwili. Wtedy bym inaczej postąpiła. Inaczej się zachowała. Była.. inna. Nagle moje rozmyślania przerwał plusk wody. Odrchowo odskoczyłam i otwarłam oczy. Z krwistej rzeki wyskoczył jakiś dziwny stwór. Niepodobny do żadnego innego żywego stworzenia. Chociaż może źle to ujęłam, do żadnego znanego mi stworzenia. Poruszał się na czterech łapach, miał krótką, szorstką, czarną sierść. Okropnie chudy, same kości i skóra. Łapy zaopatrzone w ogromne szpony. I te oczy, dzikie, czerwone niczym rzeka z której właśnie wylazł. Wydał z siebie jakiś jazgot i wyszczerzył ostre niczym igły kły. Podskoczyłam i ruszyłam biegiem w las. Stwór rzucił się w pościg. Biegł dość dziwnie, jakby kłusem. Tylko tak ze dwa razy szybciej niż normalny koń. Manewrowałam między pniami drzew, biegłam już sprintem. Kruki dostały szału, latały jak opętane co chwilę we mnie uderzając. Ale czy celowo to już nie wiem. Wokół zaroiło się od czarnych piór, a prześladowca ciągle siedział mi na ogonie. Nagle odbił się od zaśnieżonej ziemi i skoczył na mój grzbiet. Wgryzł się w grzbiet. Jęknęłam z bólu i gwałtownie rzuciłam się w bok. Demon, czy co to było, zleciał ze mnie. Błyskawicznie ruszyłam przed siebie. Stwór jeszcze próbował mnie złapać.  Czułam jak krew dudni mi w uszach, słyszałam bicie mego serca, jednostajny tupot łap. Wszystko jakby zwolniło. Wybiegłam na polanę. Obejrzałam się. Czarna kreatura zatrzymała się na linii lasu. Zawyła chrapliwie i rzuciła mi rozmarzone spojrzenie. Jakby żałowała, że nie posmakuje mego mięsa. Po czym ruszyła w kierunku swej rzeki. Wzięłam głęboki wdech. Tym razem mi się udało, ale nie powiedziane, że następnym będę mieć tyle szczęścia. Rana na grzbiecie piekła niemiłosiernie. Rozejrzałam się. Polana była przeciwieństwem lasu. Świeża, zielona trawa,  jakieś kwiatki,  pobrzękiwanie pszczół. I do kompletu delikatna melodia kosa. Nagle poczułam ogarniające mnie zmęczenie. Nienaturalne, ale bardzo silne uczucie. Na odmawiających posłuszeństwa łapach ruszyłam przed siebie. Gdzieś tam daleko przede mną piętrzyły się góry, o zaśnieżonych szczytach. Przed nosem przemknął mi zając. Byłam głodna, ale zbyt zmęczona by zapolować. W końcu łapy się pode mną ugięły i opadłam bez życia na miękką trawę. Natychmiast zapadłam w głęboki sen. Próbowałam jeszcze z nim walczyć, lecz szybko ogarnął mnie całkowicie. Ale czy to wina ugryzienia, czy też zwyczajnego zmęczenia? Czas pokaże.
<Kto znajdzie śpiącą waderę w Króliczych polach? Będzie taka „nie ten, teges”, w sensie niekumana. Zmniejszone źrenice, sztywny chód. (wina rany… potworek był jadowity). I poroszę o jeszcze nie odnalezienie mnie (jestem czyjąś siostrą), więc Verktur mnie nie może odnaleźć. (Nie przekazuje Nanames, bo miałaby już 3 opko. +to by było za banalne, muszę sobie utrudnić życie)>

wtorek, 21 kwietnia 2015

Nowa wilczyca!

Powitajmy nową wilczycę:
Esmeraldę.
http://fc08.deviantart.net/fs71/f/2010/275/b/a/at_we_should_listen_the_nature_by_damykuna-d2zx7dy.png

Od Vektruma do Namanes

Zdziwiłem się, że wadera się zgodziła..Umówiliśmy się na wieczór.
.Szukanie siostry na razie sobie odpuszczę. .Wędrowałem parę lat, żeby
ją odnaleźć i nic. ..Po za tym znalazłem watahę. .Z uśmiechem
poszedłem do jaskini. Chciałem pomedytować, żeby ułożyć te myśli.
.Ale trzeba najpierw dotrzeć do jaskini. Rozłożyłem skrzydła i się
wzbiłem w powietrze. .Rozejrzałem się i powoli poleciałem przed
siebie... Jak doleciałem od razu się położyłem. .Te łapy ciągle
niemiłosiernie bolały. .Postanowiłem trochę pomedytować. .Po godzinie
czułem się odprężony i spokojny.. Popatrzyłem się na słońce..Było
dopiero południe..
-  Przecież do wieczora nie będę medytować! - oburzyłem się. .
Z nudów użyłem mocy i przeniosłem się do innego świata.. Robiłem tam
różne ciekawe rzeczy. W pewnym momencie usłyszałem głos..
- Vektrum! Śpisz?
Włączyłem się do normalnego życia.. Zobaczyłem nad sobą Namanes..
- Nie..- powiedziałem
- To może najpierw po szukamy twojej siostry?
- Nie... Najpierw opowiedz o sobie..
<Namanes? >

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Od Namiko CD. Namanes

Szłam przez pole. Moja torba była ciężka, idę tak już 48h. Po walce miałam lekkie rany. Usiadłam i spuściłam łeb. Pierwszy raz nie czułam tego co zwykle. Nie czułam tego co moja matka nazywała szczęściem. Mama.... rodzina.... życie nie było takie jak kiedyś. Poczułam czyjąś obecność. Zauważyłam że jestem na skraju lasu. Usłyszałam trzepot wilczych skrzydeł. Niepewnie polazłam za tym odgłosem. Zobaczyłam kilka jaskiń, zaglądnęłam do jednej z nich. Spała tam wadera. Wadera gwałtownie wstała z szeroko otwartymi oczami. Gdy mnie zobaczyła, warknęła.
-Spokojnie! Jestem Namiko.
-Hmm... - wadera pooglądała mnie z różnych stron - Jestem Namanes. Chciałaś coś?
-Taaak.... jesteś Alfą? Widziałam różne wilki - Powiedziałam trochę cichszym tonem, w obawie że znowu będę krwawić aż do nocy.
-Tak. Chciałaś dołączyć? Jesteś przyjęta... wybierz pustą jaskinię. Przydasz się - ponownie położyła się i szybko zasnęła.
<Namanes?>

Ostrzeżenie

Znów pobawię się we wstrętną Alfę. Jeśli ktoś złamie zasady ma trzy opcje:
1. Karne zadanie. (mam parę na zbyciu. Chętnie je wykorzystam)
2. Pożegnanie się z watahą.
3. Wygnanie krótko terminowe. (blokuję adres IP na jakiś tydzień. Jeśli delikwent wróci to ma szansę, jeśli nie to "PA PAA!")
Byłam zmuszona zrobić takie coś. Już nie raz miałam do czynienia z pomyłkami, przekleństwami i podtekstami. Nie chcę, i nie pozwolę aby takie coś się powtórzyło. Jeśli jednak ktoś będzie spamował bez przerwy nie będę miała wyjścia - zablokuję go.
To tyle w tej kwestii.
~~Namanes

niedziela, 19 kwietnia 2015

Powstanie watahy - Namanes

Myślicie, że to tak pięknie jest być córką Pierwszego Zaklętego? Otóż - nie. Byłam przytłoczona obowiązkami. A do tego fakt, że w moich żyłach płynie krew Ziemskiej Wilczycy. Byłam odpychana przez Zaklętych. Czułam się obco. Gdy miałam dwa lata z ojcem wybrałam się do Lasu Wycia aby spotkać się z innymi Rodami Kręgu. Tylko po co? Przecież oni mnie nie chcieli! Gdy dotarliśmy na miejsce zauważyłam tylko tych, którzy mieli zastąpić rodziców. Byłam zdziwiona. Kajan usiadł. Byłam tuż obok. Nie miałam ochoty na nich patrzeć.
-To twoja córka?-zapytała Sierra.
-Tak. Jest podobna do matki-odpowiedział.
-Śliczna.-oznajmiła z zachwytem.
Poczułam na sobie wzrok ich wszystkich. Czułam się dziwnie. Nie patrzyłam na nich. Wstałam, ukłoniłam się nisko i odstąpiłam  od towarzystwa. Wiedziałam, że zmienię się w zwykłego wilka. Tak też się stało. Siedziałam samotnie pod drzewem. Na co ja czekałam? Na to aż ktoś do mnie przyjdzie i się zlituje?
-Witaj Namanes. Córko Syii.-rozległ się głos.
-Jestem Ash.-syknęłam.
-Tak nazwał cię twój ojciec. Tak naprawdę jesteś Namanes. Potomkini Ziemskiej i Zaklętego.
Odwróciłam się i zamarłam.
 
To... to była moja matka! Zaczęłam płakać i wtuliłam się w jej futro. Brakowało mi jej.
-Dlaczego, dlaczego cię nie było?-zapytałam podnosząc łeb.
-Twój ojciec ukrył fakt, że jesteś moją córką. Bał się reakcji innych.
-Ale... oni i tak się dowiedzieli!
-Zabiorę cię, nie będziesz już córką Popiołu. Będziesz córką Ziemii.
-Zabierz mnie!-krzyknęłam.
Obie usłyszałyśmy głosy. Byli to Kajan i Jin. Szukali mnie. 
-Sya! Zostaw ją!
Nie zwracała na nich uwagi. Zabrała mnie od tych porywaczy. Jak najdalej. Postawiła mnie natomiast na polanie.
-Teraz ty decydujesz o swoim losie. Namanes.-oznajmiła, uśmiechnęła się, i zniknęła.
-Przyrzekam, że cię nie zawiodę.
Rozglądnęłam się po polanie i zauważyłam Jin' a. Podszedł.
-Więc to tak wyglądasz w ziemskiej formie.
-Zostaw mnie. Nie chcę mieć nic do czynienia z Zaklętymi! Jesteście skazą.
Jego oczy stały się wielkie. Wiedziałam, że zasmuciłam go tymi słowami. Zignorowałam to.
-Wynoś się.-syknęłam do basiora.
Posłuchał mnie. Po chwili już go nie było. Nie mogłam zapomnieć o swoim pochodzeniu.
-Wataha Zaklętych.-wyszeptałam.
Tak. Tak właśnie nazwę swą watahę...

sobota, 18 kwietnia 2015

Od Namanes Do Vectrum' a

Basior wydał mi się nieco podejrzany. Postanowiłam zignorować przeczucia. Zaprowadziłam nowego do watahy. Wybrał sobie jaskinię i wybrał stanowisko. Ja zajęłam się swoimi sprawami. Wieczorem, gdy odpoczywałam po dniu "latania" po terenach wparował do jaskini. Podniosłam się powoli.
-Coś się stało?-zapytałam niechętnie.
-Tak.-odpowiedział.
Usiadłam naprzeciwko niego i westchnęłam. Był cały dzień na prośby. No cóż...
-Więc, co to takiego?-zapytałam.
-Chciałbym cię lepiej poznać. Dowiedziałem się, że nie chętnie z kimś rozmawiasz na swój temat.-oznajmił.
-Mam powód. Nie uważasz?-syknęłam przez zęby z nie chęcią.
-Jeśli to zagraża watasze...-zaczął.
-Gdyby to zagrażało watasze, ulotniłabym się.-mruknęłam.
Basior stał jeszcze na chwilę, po czym wyszedł. Cicho gderałam pod nosem i wybiegłam z jaskini. Przed mrocznym lasem upewniłam się, czy nikt mnie nie śledzi.
-Jin!-krzyknęłam na widok Zaklętego.
Wtuliłam się w basiora. Jednak ktoś nam przerwał.
-Zaklęci!-krzyczał Vectrum.
Podbiegłam do niego i starałam się uciszyć. Postawił warunek za milczenie:
-Pomożesz mi odszukać siostrę i wyjawisz prawdę o sobie.
Zgodziłam się.
CDN
<Vectrum?>

Od Vectrum'a do Namanes

Leciałem w poszukiwaniu watahy.. Ymm.. A może siostry.. Sam nie wiedziałem.. Wiatr wiał mocniej niż zwykle.. Postanowiłem dalej iść.. Zapadała powoli noc. Wiatr stał się silniejszy.. Mierzwił mi futro i przechylał słabe drzewa.. Moje poduszki na łapach z każdym krokiem bardziej bolały.. Cóż ja poradzę.. Moje łapy nie są przystosowane do chodzenia.. Przez większość mojego życia latałem.. To był błąd.. Wielki.. Nie podejrzewałem, że będę musiał opuścić rodziców i szukać siostry.. No cóż trzeba przeżyć.. Wreszcie noc.. Księżyc w pełni i dużo gwiazd.. Idealne miejsce dla mnie.. Postanowiłem pójść do jakiejś jaskini.. Z zmęczeniem patrzyłem się w księżyc.. Doszedłem do jaskini... Niby parę kroków, a dla mnie to jak kilometr.. Położyłem się  i po chwili zasnąłem..
*rano*
Wstałem wcześnie rano i się przeciągnąłem.. Zobaczyłem kozicę górską i ją zaatakowałem.. Oblizując się wróciłem do jaskini.. Zjadłem szybko ofiarę i wstałem.. Patrząc się jeszcze na widoczny księżyc przypomniałem sobie o siostrze.. Zmotywowało mnie do jej szukania.. Postanowiłem rozłożyć skrzydła i poleciałem dalej..
*wieczorem*
Leciałem strasznie długo.. I znowu ten nie miłosierny wiatr... Postanowiłem znowu zejść na ziemię.. Niestety, a po siostrze ani śladu.. Zobaczyłem jakąś waderę. Postanowiłem do niej podlecieć.. Może to ona.. Podleciałem i to nie była ona.. Jakaś inna wadera...
- Kim jesteś?- zapytałem się
- Namanes... Co chcesz?
- Ymm.. Masz watahę?
- Tak.. Chcesz dołączyć?
- Tak- odpowiedziałem z uciechą
<Namanes?>

Informacje

Chciałabym powiedzieć, że cieszę się iż wróciliście do życia. Jestem doprawdy szczęśliwa! ^^. No ale zawsze musi być smutna wiadomość... nasza koleżanka Namiko jest zagrożona. Powody? Już podaję:
1.Nie zgłosiła mi nieobecności.
2. Brak oznak życia
Myślę, że to wystarczające powody. Ah... i jeszcze coś:
1.Szukam Adminki.
2. Szukam drugiej samicy / samca Beta
Za niedługo będą wybory! ;3
~~Namanes

czwartek, 16 kwietnia 2015

środa, 15 kwietnia 2015

Kto już tu nie zajrzy? / prośba

Nie zajrzą tu wilki takie jak:
~~Avia (100 %)
~~Rafael (Brak aktywności)
~~Bisha (Mała szansa)
~~Viviene (Mała szansa)
Jestem zawiedziona... naprawdę. Zastanawiam się nad zawieszeniem bloga. :/ Postanowiłam, że musi być co najmniej 10 wilków do uratowania strony. No i prośba:
Chciałabym was prosić o zareklamowanie bloga. To naprawdę nie dużo :/
~~Namanes

niedziela, 12 kwietnia 2015

Przepraszam

Niestety, byłam zmuszona watahę przenieść. Każdy z nas zaczyna od nowa i będzie pisać od nowa. Jednak chcę wam pozostawić wasze stanowiska. Dlaczego tak zrobiłam? Bo na tamtej watasze jest dużo błędów, których nie mogę naprawić - nie jestem w stanie. Jeśli chcecie, aby wilk został przeniesiony; napiszcie mi na maila (mam w kontaktach). Za wszelkie utrudnienia przepraszam!
~~Namanes