-Jest to nie do końca żywy wilk i nie do końca umarły. One się utrzymują zabijając wilki. Najczęściej młode.
Wadera wyglądała na zszokowaną. Ja nadal grzebałam w ziołach.
-Zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz...
-Jakaż to?
-Jak wyglądasz i jak masz na imię.
-Flamini co oznacza po łacińsku szamankę.
-Jesteś szamanką?
-Byłam.
-A co się stało, że nie jesteś?
-Nie wyleczyłam partnerki kogoś ważnego.
-Gdzie popełniłaś błąd?
-Nie znalazłam zioła.
Odpuściłam szukania i zrobiłam listę braków. Wadera prawdopodobnie się nudziła.
-Co tam robiłaś?
-Wędrowałam.
Zaproponowałam Esmeraldzie przechadzkę. Zgodziła się. Moim celem były Latające Wyspy. Nie było trudno się na nie wdrapać. Byłam z 'plecakiem' i fiolkami. Wadera była nieco znudzona.
-Musimy znaleźć kobrę.
-KOBRĘ?!
-Potrzeba mi jej jadu. Specjalizuję się w odtrutkach.
Węszyłam. W pewnym momencie usłyszałam jej syk.
-Zaczekaj tu.
Pobiegłam w stronę małej jaskini i dorwałam gadzinę. Butelka była cała pełna.
-Mogłabyś powiedzieć coś więcej na temat tych... wilków?
-Tak. Są dobre. I są złe. Dobre mają białe futro, złe czarne. Można się przed nimi uchronić mając specjalny napój.
-Jaki napój?
-Potem się dowiesz.
Wróciłyśmy wieczorem. Zaproponowałam waderze przenocowanie. Jednak nie została. Położyłam się w kącie i dmuchnęłam w jedno światełko. W jednym momencie zapaliło się ich ze 20. Padłam zmęczona na ziemię.
cdn
<Esmeralda? brak weny. PS. ja też potrafię manipulować
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz