sobota, 18 kwietnia 2015

Od Vectrum'a do Namanes

Leciałem w poszukiwaniu watahy.. Ymm.. A może siostry.. Sam nie wiedziałem.. Wiatr wiał mocniej niż zwykle.. Postanowiłem dalej iść.. Zapadała powoli noc. Wiatr stał się silniejszy.. Mierzwił mi futro i przechylał słabe drzewa.. Moje poduszki na łapach z każdym krokiem bardziej bolały.. Cóż ja poradzę.. Moje łapy nie są przystosowane do chodzenia.. Przez większość mojego życia latałem.. To był błąd.. Wielki.. Nie podejrzewałem, że będę musiał opuścić rodziców i szukać siostry.. No cóż trzeba przeżyć.. Wreszcie noc.. Księżyc w pełni i dużo gwiazd.. Idealne miejsce dla mnie.. Postanowiłem pójść do jakiejś jaskini.. Z zmęczeniem patrzyłem się w księżyc.. Doszedłem do jaskini... Niby parę kroków, a dla mnie to jak kilometr.. Położyłem się  i po chwili zasnąłem..
*rano*
Wstałem wcześnie rano i się przeciągnąłem.. Zobaczyłem kozicę górską i ją zaatakowałem.. Oblizując się wróciłem do jaskini.. Zjadłem szybko ofiarę i wstałem.. Patrząc się jeszcze na widoczny księżyc przypomniałem sobie o siostrze.. Zmotywowało mnie do jej szukania.. Postanowiłem rozłożyć skrzydła i poleciałem dalej..
*wieczorem*
Leciałem strasznie długo.. I znowu ten nie miłosierny wiatr... Postanowiłem znowu zejść na ziemię.. Niestety, a po siostrze ani śladu.. Zobaczyłem jakąś waderę. Postanowiłem do niej podlecieć.. Może to ona.. Podleciałem i to nie była ona.. Jakaś inna wadera...
- Kim jesteś?- zapytałem się
- Namanes... Co chcesz?
- Ymm.. Masz watahę?
- Tak.. Chcesz dołączyć?
- Tak- odpowiedziałem z uciechą
<Namanes?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz