czwartek, 21 maja 2015

WATAHA OŻYWA!

Więc... Wróciłam! Wataha zostaje znów aktywowana. Cóż... ale robota wzywa. O to opowiadania Pyladei;
PS. Lileith i Namiko jak i Fanta są ostro zagrożone ;). Macie jeszcze 3 DNI!
Próba odwagi cz.3 Duchy ze snu - Pyladea   
Tej nocy mój sen był bardzo niespokojny. Najpierw śnił mi się dzień gdy rozpoczęłam podróż. Później w moim śnie ukazał się duch jakiejś wilczycy.   
http://img1.ak.crunchyroll.com/i/spire1/d3607dc40cee3a59cd7f7947b13103121394205931_full.jpg
Który przemówił do mnie:
- Nie bój się córeczko…Jestem przy tobie – gdy duch zniknął ujrzałam las. 
 http://fc09.deviantart.net/fs70/i/2013/195/d/5/dark_forest_by_calthyechild-d6dixhs.jpg
 Był to niewątpliwie ten sam do, którego udaliśmy się niedawno z Brutusem i Cezarem. Przede mną była alejka drzew i ścieżka ukryta we mgle. Gdy obudziłam się, nabrałam przeświadczenia, że właśnie na ścieżce próby odnajdę siłę, by stanąć do walki. Był jeszcze wczesny ranek. Zebrałam po cichu potrzebne rzeczy, a na liściu skreśliłam liścik następującej treści: „Stares powrócił i szykuje wojska, związał swych synów przysięgą krwi”. Czułam lekkie wyrzuty sumienia, że tak odchodzę bez słowa, ale nie miałam wyboru. Nie chciałam, by ktoś mnie powstrzymał. Nagle usłyszałam jakiś ruch od strony legowiska Ulissesa. Prędko rzuciłam notatkę i puściła się pędem w stronę puszczy. Wreszcie zziajana dopadłam jej skraju. Było tu jeszcze bardziej mrocznie niż wcześniej. Czułam się nieswojo. Nigdy nie zapuszczałam się tu samotnie. Drzewa wyciągały drapieżnie swe gałęzie. Ptaki milczały, a zwierzęta kryły się w norach. W powietrzu drgał ryk zbliżającej się burzy, a może to tylko wyobraźnia płatała mi figle. Szłam dość długo mijając znane mi miejsca, aż wreszcie zapuściłam się na tereny zupełnie mi obce. Poczułam, że muszę być w samym środku boru. Było tu piękne lazurowe jezioro falujące miarowo. Wszystko poruszało się w ustalonym rytmie. Nawet ziemia lekko drżała. Zrozumiałam, że tu bije serce lasu. Jedynym źródłem dysonansu w tej harmonijnej pieśni była zamglona ścieżka po przeciwnej stronie polany. Nagle siwa zasłona zaczęła wirować i pojawił się przede mną czarny wilk o świecących ślipiach.
 http://magiczne-przeznaczenie.blog.onet.pl/wp-content/blogs.dir/642513/files/blog_bm_3989257_6598551_tr_b8f321951a5b09c5a144850e82cb48de.jpg
 Jego wzrok przeszywał mnie na wylot. Czułam że widzi moje myśli. Nie mogłam się jednak wycofać. Wilk warknął przerażająco. Spuściłam wzrok, ale nie cofnęłam się. Mocno wbiłam pazury w ziemię musiałam wytrwać. Basior przyjrzał mi się badawczo tymczasem za nim uformował się inny duch. Tym razem była to biała wilczyca.   
 http://th00.deviantart.net/fs70/300W/i/2012/290/7/d/vix_sparda_bio___comment_on_it__by_lyanti_wolf-d5i2cq7.jpg

Władca mroku wydawał się jednak nic nie widzieć.
- Boisz się mnie – szepnął – wiedz, że to co cię tam czeka – wskazał na dróżkę między ponurymi drzewami – jest znacznie gorsze. Czy jesteś gotowa…
-Dowieść swej odwagi. Tam na końcu tej drogi znajdziesz  to czego szukasz: teraz i dawniej- dodała wadera światła.
- kim jesteście? - pomyślałam bo nie mogłam przecież mówić
- demonami dobra i zła, ja jestem Light, a to Dark …ale to nie istotne ważne kim ty jesteś – odparła świetlista. Mówiąc to podeszła do skały stojącej na środku łąki. Wymruczała jakieś zaklęcie i z ziemi wyrosły trzy stalle. Na jednej leżała fiolka. Wytłumaczono mi, że dzięki niej mogę odzyskać głos. Na drugiej dostrzegałam księgę. Była to historia mojej rodziny i mnie samej. Na ostatniej spoczywał mały magiczny nietoperz. Dowiedziałam się iż jest to mój Strach.
- Zastanów się dobrze co teraz zrobisz- ostrzegła Light – masz tylko jedną szansę. Musisz zdecydować przeszłość, przyszłość czy teraźniejszość.
CDN.

Próba odwagi cz. 4 – Wewnętrzna walka – Pyladea
Zaczęłam pospiesznie analizować słowa wilczycy. Przypomniałam sobie starą sentencję : „Nie myśl o tym co było, ani o tym co będzie, do ciebie należy tylko teraz” To nieco ułatwiło sprawę. Wiedziałam, że nie powinnam decydować się na stalle drugą. Nadal nie wiedziałam jednak która z dwóch pozostałych była tą właściwą. Głos odzyskałabym po chwili…Stach zaś towarzyszył mi w tym momencie. Ale co ja zrobię z magicznym nietoperzem. Podeszłam do kamiennego słupa, do którego było przywiązane małe czarne stworzonko.
- Co mam z nim zrobić? – spytałam
- Ty decydujesz do końca – odpowiedział dark – Możesz go nawet zabić
Nie podobał mi się ten lodowo brzmiący szept jakiego używał, ale był to chyba jego naturalny głos. Spojrzałam na szamoczącą się istotkę.
- Czy jeśli go zabije… - zapytałam ostrożnie – nigdy już nie będę odczuwać strachu.
- Owszem
Pomyślałam o tym co by się wówczas stało. Chwila napięcia, gorąca krew w pysku, może jedno nerwowe szarpnięcie i po wszystkim, ale czy tego pragnęłam. Być nieustraszoną…czy to jest odwaga. Kolejny raz przyszła mi na myśl  wilcza mądrość „Odwaga nie polega na wyzbyciu się strachu, ale na jego przezwyciężeniu”. Znałam już odpowiedź na dręczące mnie pytanie i jakkolwiek wynikająca z niej powinność była dla mnie trudna do wypełnienia nie zamierzałam się wycofać. Chwyciłam zwierzątko delikatnie w pysk i ukryłam pod skrzydłem po czym popędziłam w stronę ścieżki. Krew w mich żyłach pulsowała, przed oczami tańczyły wielobarwne plamki, mięśnie drżały, ale starałam się opanować. Przeczuwałam, że to skutki działania mojego nowego towarzysza. Wreszcie moje tętno unormowało się i przystanęłam na środku ścieżki. Ostatecznie jeszcze nie stało się nic strasznego. Może i te drzewa z upiornie rozczapierzonymi konarami stwarzały dość ponure wrażenie, no i wszechogarniająca cisza przerywana tylko odległym porykiwaniem zbliżającej się burzy. Trwogą napełniał mnie też mrok wypełzający ze wszystkich szczelin i ta przeklęta mgła przez którą nie widziałam nawet końca swojego nosa. Oprócz tego zaczęłam zauważać coraz więcej pajęczyn których nie znosiłam i które często przyprawiały mnie niemal o omdlenie. Nagle usłyszałam za sobą trzask gałązek. Obróciłam się przerażona, ale w pierwszym momencie niczego nie dostrzegłam. Przyjrzałam się uważniej i uświadomiłam, że tych drzew za mną zrobiło się jakby więcej. Ponad to nade mną pojawił się jakiś cień i jakieś obrzydliwie lepkie krople spadały na ziemie przede mną. Uniosłam pysk i ujrzałam nad sobą ogromnego włochatego pająka z wielkimi zębami i wpatrzonymi we mnie ślipiami. Zamarłam, a stwór ryknął przeraźliwie. Zaczęłam uciekać. Biegnąc na oślep z trudem unikałam drzew, które zdawały się wyrastać nie wiadomo skąd na mojej drodze. Za mną podążał mój wróg pokrywając lepką nicią wszystko na swojej drodze. Wreszcie dobiegłam do polany. Nie byłam pewna czy to to samo miejsce z którego wyruszyłam. Było tu też jezioro. Ale z jakąś dziwnie mętną ciemną wodą. Cała łączka przypominała zresztą pułapkę bez wyjścia. Drzewa rosły zbyt ciasno by się między nimi przecisnąć. Słyszałam odgłos cienkich odnóży posuwających się powoli po liściach. Potwór wkroczył na polanę blokując siecią jedyną możliwą drogę ucieczki. Zaczęłam się cofać w stronę tajemniczego zbiornika wodnego. Gdy podeszłam przekonałam się jednak iż wypełniają go PAJĄKI. Nie miałam dokąd uciec. Stanęłam oko w oko z jednym z moich największych lęków. I wtedy uzmysłowiłam sobie, że nie muszę uciekać. Stanęłam i przygotowałam się do skoku. Dalej wszystko potoczyło się błyskawicznie wbiłam zęby w jedną z nóg pająka. Chwyciłam patyk i nawinęłam na niego pajęczynę. Ukąsiłam drugie odnóże. Bestia zachwiała się i upadła. A na zręcznie zarzuciłam na nią jej własną tkaninę, w którą szamocąc się szybko się zaplątała. Ujrzałam światło na drugim brzegu bagna, bo tak trzeba, by nazwać tą wnękę z pająkami.Sprawdziłam czy nadal mam pod skrzydłem nietoperza. Wskoczyłam w tą norę i choć nadal czułam lęk i obrzydzenie, przepłynęłam to jezioro.wyczerpana wygramoliłam się na brzeg i padłam na trawę. Przede mną tkwiło wbite w ziemię ogromne zwierciadło. CDN.

Próba odwagi cz. 5 – Po drugiej stronie lustra - Pyladea
Leżałam na piaszczystym brzegu i czułam się naprawdę wyczerpana. I wtedy właśnie pojawił się przede mną kolejny pająk. Tym razem całkiem malutki, na długich nogach z wijącą się za nim pajęczyną. To już było ponad moje nerwy. Poczułam jak robi mi się słabo. Świat zawirował do oczu napłynęły łzy. Sparaliżowało mnie. Ostatecznie ta mała istotka nie mogła mi nic zrobić, ale im bardziej mój strach był irracjonalny tym bardziej czułam się bezradna. Miałam ochotę się poddać krzyczeć by mnie stąd ktoś zabrał. I wtedy znów zobaczyłam w myślach wilczyce z mojego snu.
- Nie bój się, musisz być silna córeczko, dla siebie, dla mnie, dla przyjaciół i dla twojej siostry… nie poddawaj się nie możesz ich opuścić
Resztką sił podniosłam się, przymknęłam oczy i machnęłam łapą rozgniatając intruza. I wtedy zaczął padać rzęsisty deszcz, a wszystkie zmory znikły. Pozostało tylko zwierciadło. Zauważyłam iż jego powierzchnia jest lekko falista i wcale nie odbija otoczenia. Podeszłam bliżej i zobaczyłam siebie jako szczenię a nade mną jakąś piękną wilczyce o jasnej sierści i pogonie przypominającym pawie pióro. Wizja jednak szybko znikła tak, że uznałam ją za zwykłe przywidzenie. Pojawiły się natomiast dwa widziane już wcześniej przeze mnie duchy.
- Spisałaś się – powiedział basior mroku
- Tak możesz zabrać lustro prawdy – dodała wadera światła.
- A nietoperz –zaczął Dark
- Czy mogę go zatrzymać – spytałam – Dzięki niemu zrozumiałam, że mój strach i walka z min świadczą o tym kim jestem…- uświadomiłam sobie, że odzyskałam głos.
- Zrobisz jak chcesz – odparła Light
- W takim razie biorę wszystko co daje los – rzuciłam sentencjonalnie – i dziękuje za wszystko
Moi przewodnicy wydawali się zaskoczeni moją wdzięcznością. Nie zdążyli jednak nic odpowiedzieć, ponieważ wzbiłam się już w powietrze ze wstęgą na którym wisiało zwierciadło na karku. Okazało się ono wcale nie takie ciężkie, mimo ogromnych rozmiarów. Wzniosłam się ponad puszczę. Wiatr przyjemnie unosił mi sierść i rozwiewał włosy. Po paru chwilach lotu dostrzegłam polanę i dwa ścierające się tam wojska. Na wzgórzu stał Stares, a przy nim Brutus i Cezar udający władczych i opanowanych, ale w istocie niezwykle smutnych. Wojska zdrajcy zyskiwały ogromną przewagę. Nikogo jednak o dziwo nie zabijano tylko brano w niewolę myśli. Pokonany w ten sposób wilk stał osłupiały wpatrzony w tego który go pokonał. Intruz nie wnikał jednak do głębi jego jestestwa nie pozwalał mu jedynie używać magii i snuć planów. Nie odbywało się to jednak na głębokim poziomie świadomości. Walczono przez iluzję. Nagle członkowie znanej mi strony skamienieli wszyscy. Zrozumiałam, że okrutny tyran opanował ich umysły. Złamał przysięgę i mógł teraz to zrobić. Przekroczył kodeks. Poczułam, że jeśli chcę ocalić przyjaciół muszę go pokonać. Zerwałam się do lotu i dopiero zbliżając się do wzniesienia zrozumiałam, że przecież ja też mogę zostać w ten sposób opętana. Poczułam jak wilk mroku atakuje mnie. Jednak nie mógł nade mną zapanować.
-Kim jesteś – zapytał, ale nie odpowiedziałam – boginią, duchem. Czemu masz tak poplątane myśli. Skąd ta siła. Gadaj!
Nie odpowiedziałam. Przegryzłam sznur prowadząc lustro tak, by wbiło się w ziemię. Wyszły z nich dwa znane mi już demony. Natychmiast ich ciężkie łapy przygniotły moich przyjaciół do ziemi tak, że nie mogli się ruszyć.Chciałam powstrzymać te niematerialne istoty, ale dały mi znać, że nie skrzywdzą moich przyjaciół. Tym czasem ze zwierciadła wyszło kilka upiornych wilków, które natychmiast rzuciły się na naszego wroga, wypominając mu wszystkie jego błędy i nie wierności. Niedawny władca przerażony pędził przed siebie, aż wreszcie z wielkim hukiem spadł w przepaść. Przysięgą krwi straciła moc. Zjawy puściły moich znajomych i zniknęły. Oni zaś uspokoili się i usiedli. Zauważyłam, że na ziemi leży jakiś mały kryształek. Okazało się że idealnie pasuje do mojego łańcuszka. Przypięłam go po czym podeszłam do tajemniczego artefaktu i przejrzałam się. Natychmiast odskoczyłam przerażona. Ukazała mi się, szara wilczyca o czarnych uszach i czerwonych oczach. Wyglądała strasznie. Czy to miałam być ja?  
 http://th02.deviantart.net/fs71/PRE/f/2013/202/b/6/doodling__speed_paint_by_theshadowedgrim-d6ehzeu.png
Moi przyjaciele wyraźnie też to widzieli. Wszystko skończyło się dobrze, ale wataha zachowywała się względem mnie bardziej nieufnie niż przed tym. Ja także czułam się tam nieswojo. Powiedziałam o tym Ulisesowi. Nie powstrzymywał mnie przed odejściem. Pewnego wieczoru postanowiłam, że nie mogę tu zostać pożegnałam moich dobroczyńców i udałam się na skraju boru. Było tam wzgórze na które wspięłam się. Okazało się, że już tam czekał na mnie mój dawny towarzysz. Złoty smok.
- Witaj – szepnął – czas chyba kontynuować podróż.
Pozwoliłam się unieść z ziemi i poszybowaliśmy jak dawniej między chmurami. 
KONIEC         





niedziela, 10 maja 2015

Nowa członkini!

Powitajmy w watasze:
Anelin
 
Powitajmy ciepło:
Fantę!
 

Nowość

Chciałabym wprowadzić tzn. Pradawne wilki. Każdy z was może nim być. Jednak musicie odkryć w sobie tę postać. Alfy zdecydują czy będziecie silni, czy słabsi.
Postać Samuela:
http://th09.deviantart.net/fs70/PRE/f/2011/335/a/3/dissolve_in_stars_1_by_thenightmaredragon-d4hvqoe.jpg
Postać Flamini:
 http://fc05.deviantart.net/fs70/f/2014/084/c/e/krin_by_tatchit-d6ov4ty.png
Wilki muszą być zgodne z waszą rasą i zawodem. Mam nadzieję, że wam się spodoba! ;)
~~Namanes

Próba odwagi cz.2 Gorzka prawda – Pyladea

Teraz już nie mogłam pomóc przyjaciołom. Zaklęcie nie tylko odebrało mi głos, który był dla mnie najcenniejszym skarbem, ale też zupełnie mnie sparaliżowało. Mogłam tylko bezczynnie przyglądać się cierpieniom towarzyszy. Cezar i Brutus patrzyli na mnie ze współczuciem i bezsilnością. Szarpali się w swoich więzach, ale nie mogli ich zerwać. Wreszcie zadowolony z siebie basior odsunął się ode mnie i zwrócił się do skutych wilków. Przez chwilę jakby szukał odpowiednich słów, aż wreszcie zaczął.
- Ulisses mój zarozumiały braciszek pewnie nie mówił wam o mnie, prawda?…On zawsze uważał mnie za gorszy gatunek, a to on był kulą u nogi. Słyszeliście kiedyś o Staresie? To ja. Ja jestem władcą mroku. Drugą alfą watahy Odwiecznej Pieśni. 
 http://www.jalays.com/character2.png
Po tych słowach zapadła groźna cisza. Zastanawiał mnie nadal powód naszego porwania. Czy nie lepiej było mu zaatakować z ukrycia, a przypuszczałam, że dawny król chciał odzyskać władzę. Jakby odpowiadając na moje myśli basior kontynuował:
- To mnie należy się ten honor, ale najpierw postanowiłem odzyskać jeszcze jedną rzecz którą mi zabrano. Moich synów…
Nie mogłam w to uwierzyć. Jak to możliwe, że taka kreatura była rodzicem dwóch szlachetnych młodych basiorów. Oni byli równie zaskoczeni choć okazywali to w różny sposób. Brutus zawarczał groźnie i burkną coś o kłamstwie i zdradzie.

 Cezar zaś zwiną się z bólu tak jakby same te słowa głęboko go zraniły.   
 
- Moim ojcem jest Ulises –wyszeptał- a ciebie nie znam i poznać nie chcę…
- Doprawdy- basior znów zaśmiał się ochryple- Myślisz że cię nie zmuszę
Wyszły z za niego cztery wilki niosąc dwa kielichy wypełnione jakąś substancją. Sądząc po kolorze chyba winem… miały też one dwa ostre sztylety i płaszcze w kolorze purpury. Zbliżyli się oni do moich przyjaciół. Stares zaintonował rytualną pieśń:
„Zgodnie z przodków wiarą moją krew tu oddaje
(wykonał małe nacięcie na łapie i upuścił po kropli czerwonej cieczy do kielichów)
I z wami na zawsze związany zostaje
(Teraz zbliżyli się do szarpiących się więźniów i mimo oporów i ono zostali zmuszeni do tej obrzędowej ofiary)
Jedna energia w nas płynie
I trwać będzie póki któreś nie zginie”
Znałam te słowa. Ulises wiele mnie nauczył i wspominał między innymi o przysiędze krwi.  Wiąże ona nierozerwalnie i nie można jej cofnąć. Sojusznicy muszą wypić miksturę z połączonej krwi. Wydawało mi się to piękne, ale teraz budziło moje przerażenie.
- Pijcie – podano im wypełnione naczynia.
- Nie – odpowiedzieli zgodnie.
Wówczas jeden z kapłanów zbliżył się do mnie. Przyłożył mi do karku zimny stalowy sztylet. Ze strachem przełknęłam ślinę. Mimo wszystko chciałam ich powstrzymać. Nie mogłam pozwolić by moi przyjaciele związali się z tym potworem.Niestety nie mogłam nic zrobić.
- Jeśli tego nie zrobicie ona zginie, ale jeśli będziecie posłuszni – ciągnął – puszcze ją wolno
Z niechęcią młode wilki przełknęły napój. Wtedy wilk podszedł do mnie i rozwiązał mnie. Chciałam rzucić na niego, ale bez trudu odepchnął mnie masywną łapą.
- Jeszcze ci mało szczeniaku… Możecie się z nią pożegnać – powiedział zdejmując pęta z moich towarzyszy.
Cezar podszedł niepewnie. Chciałam im powiedzieć, że wrócę i wyrwę ich z tego, ale nie mogłam.
- Nie martw się… W watasze na pewno ci pomogą, a my wrócimy … kiedy to się skończy
Po pyszczku spłynęła mu łza. Brutus nic nie powiedział tylko uścisnął mnie mocno.
- Idź już – Przerwał pożegnanie wilk mroku – nie potrzebuje ciebie
Pobiegłam na oślep przed siebie. Czułam się tak słaba, Ale las jakby sam mnie prowadził. Dotarłam na polanę i zaraz otoczyli mnie członkowie watahy pytając co się stało i gdzie moi towarzysze. Zamiast słów tylko łzy płynęły mi z oczu. Gdy odnalazłam wzrokiem Ulissesa podbiegłam do niego i wtuliłam się w jego miękką sierść.
 http://fc06.deviantart.net/fs71/f/2013/045/9/e/he_see_s_you_by_valixy-d5uxcyz.png
Spojrzałm mu w oczy i od razu wszystko pojął
- Ona nie może mówić – oświadczył – Mo już spokojnie – zwrócił się do mnie i poprowadził mnie do jaskini. Zbliżała się wielka bitwa, a ja nie mogłam nic zrobić.
CDN.

piątek, 8 maja 2015

Oficjalna oficjalność

Tak, więc :
-Flamini
-Samuel
-Jizorai
Są obecni.
-Liletih (Namiko)
-Rafael
-Seraphine
Są nieobecni. Osoby obecne napiszą coś do poniedziałku. Ja też postaram się coś napisać. Wataha jednak będzie słabo funkcjonować od 13 do około 22 maja.
Nie będę powstrzymywać osób przed odejściem. Jeśli chcą i stracili wiarę będą uznawani za tzn. zdrajców, jeśli jednak zawalczą mogą zostać. Każdego kto zostanie nagrodzę w jaki sposób chcecie. Nie, nie jest to przekupstwo, tylko wiara, że wataha przeżyje.
~~Namanes

czwartek, 7 maja 2015

Verktrum odchodzi!

Powód: Bliżej nie znany.
~~^~~
Zawsze możesz do nas zawitać, lecz drugi raz cię nie przyjmiemy.
Cała wataha jest wdzięczna za twoje przybycie i członkostwo.
Pamiętaj!
Gdy ty odchodzisz, odchodzi również skrawek watahy!
~~^~~

wtorek, 5 maja 2015

OGŁOSZENIE!

Tak więc...
-będę na chat' ie
-będę wstawiać nowych członków
-będę wstawiać wasze opowiadania
Nie będę:
-pisać opowiadań
Nie mam czasu i weny na to. Gdy tylko powróci szybko coś napiszę.Do osób piszących ze mną:
-musicie zaprzestać serii i pisać inną,
-pisać z kimś innym
Za utrudnienia przepraszam :/
~~Namanes Willow Hydde I

poniedziałek, 4 maja 2015

Od Samuela do Namanes

Bawiłem się porami dnia. Znudziło mi się to po jakimś czasie i zostawiłem noc. Usłyszałem jakieś szmery w krzakach. Podbiegłem i zamarłem. Wadera była piękna. Była spełnieniem marzeń! Jej białe futro, miejscami czarne lśniło na tle gwiazd. Z marzeń wyrwało mnie jej spojrzenie.
-Kim jesteś? Co robisz na moich terenach?-Zapytała
-Błąkam się-Odpowiedziałem zahipnotyzowany
Jej lodowy wzrok był cudowny. Majestatyczny. Władczy. Miałem do czynienia z kimś ważnym. Na pewno.
-Znasz jakąś watahę, w której mógłbym się zatrzymać?-Wykrztusiłem z siebie
-Tak. Jestem przywódczynią jednej niedaleko stąd. Mogę cię zaprowadzić-Oznajmiła
Szedłem za nią posłusznie. Była naprawdę czarująca. Nawet nie zauważyłem kiedy byliśmy na miejscu.
Ocknąłem się gdy mną potrząsnęła.
-Hej! HEJ! Jesteśmy już-Krzyknęła do mnie
Pomogła mi potem wybrać jaskinię i przedstawiła watasze. Odprowadziła po tym czynie do miejsca mojego zamieszkania. Odwróciłem się do niej.
-Masz może ochotę się ze mną gdzieś przejść?-Byłem pełen nadzieji

CDN
<Namanes?...>

niedziela, 3 maja 2015

WIADOMOŚĆ DO RAFAELA!

Na zastanowienie się masz dwa dni. Oto warunki:
1. Musisz być aktywnym.
2. Musisz być moim lub Seraphine partnerem.
Albo wykorzystasz szansę, albo się pożegnamy. ;)
~~Namanes

Próba odwagi cz.1 Leśna zasadzka – Pyladea

Życie w watasze Odwiecznej Pieśni upływało mi spokojnie i radośnie. Bardzo zaprzyjaźniłam się z Cezarem, a z Brutusem też udało mi się w końcu znaleźć wspólny język choć nadal był nieco oschły. Spędzaliśmy razem dużo czasu. Ulises nadal roztaczał nade mną swoją opiekę. Czułam się naprawdę bezpiecznie. Wkrótce miałam się jednak przekonać, że szczęście nie może trwać wiecznie. Tym razem wybraliśmy się wspólnie do Sekretnej Kniei. Nasz starszy przyjaciel został w jaskini, ponieważ ktoś musiał pozostać na stanowisku, by strzec watahy. Razem z moimi młodymi towarzyszami zagłębiłam się w mrok tego tajemniczego lasu. Lubiliśmy tu przebywać, ponieważ nikt nas tu nie niepokoił. Większość bała się, że przypadkiem trafi na ścieżkę próby. Legenda głosiła, że spotyka się tam zawsze to czego najbardziej się boi. Myśmy wiedzieli jednak, że nie trafia się na tą drogę przypadkiem więc nie obawialiśmy się. Bór był bardzo cichy. Pełen niesamowitych, starych roślin. Można tu także było spotkać przedziwne zwierzęta korzystające z tego spokojnego schronienia. Tego dnia coś było jednak inaczej. Wyczuwałam niemal namacalnie mrok wypełniający to miejsce. Ktoś nas obserwował. Powiedziałam o tym towarzyszom ale oni stwierdzili, że nie ma się czym niepokoić. Od lat terenów tych nie nawiedzali żadni wrogowie. Ruszyliśmy dalej tłumiąc przeczucia, ale w naszych ruchach widać było zapewne większą niż zwykle ostrożność. Dotarliśmy do cienistej kotlinki. Dno jej porastały paprocie i miękki mech. Rosły tu też niziutkie krzewy. Rozejrzeliśmy się wokoło. Na pozór wszystko wyglądało zwyczajnie wyszliśmy na środek i nagle ziemia pod naszymi stopami rozstąpiła się. Spadliśmy na dno głębokiego rowu. Być może wydostanie się z niego nie było by takie trudne ale nad nami natychmiast pojawiły się głowy obcych wilków szczerzące kły. Z ich pysków spływała piana, a oczy rzucały krwawe błyski. Pośród nich wyróżniał się szczególnie wilk z bardzo zeszpeconym pyskiem i zjerzoną sierścią. Rany wokół oczu odpowiadały znakom jakie widziałam u Ulissesa. Był on potężniejszy niż inni nasi oprawcy. Wyszczerzył kły w szyderczym uśmiechu i pchnął do dziury pojemnik z jakimś gazem. Cezar i Brutus zaczęli rzucać się niespokojnie po czym osunęli się na ziemie. Próbowałam osłonić pysk skrzydłem, ale wkrótce i mnie obezwładniła tajemnicza substancja. Czułam jak wokół nas zaciska się sieć. Powoli wyciągano nas na powierzchnie. Wreszcie straciłam przytomność. Ocknęłam się w jakiejś ciemnej wilgotnej jaskini przykuta łańcuchem do ściany. Pęta pozwalały mi tylko ruszać głową. Czułam się lekko otępiała i bolała mnie głowa. Cezar i Brutus znajdowali się w nie lepszej sytuacji. Nasz oprawca chodził niespokojnie po jaskini spoglądając na nas niepewnie.
- O śpiące królewny obudziły się – zachichotał nieprzyjemnie – To możemy przejść do zasadniczej części przedstawienia.
- Gadaj kim jesteś i po co nas tu trzymasz? – wrzasną czerwono-czarny basior      
- Nie poznajesz mnie
- To dowodzi że chyba cię nigdy nie widział bo tak paskudnego pyska raczej się nie zapomina Starałam się tą zuchwałością podnieść na duchu towarzyszy.Rzeczywiście okazali w tej strasznej sytuacji trochę rozbawienia. Niestety mój żart rozwścieczył nieznajomego.
- Cicho siedź nie z tobą rozmawiam – wysyczał przez zęby i warknął ostrzegawczo
- Wiesz to może skoro nie z nami rozmawiasz to może wyjdź i pogadaj sam ze sobą o ile będziesz w stanie tego słuchać – Kierowała mną chęć ocalenia przyjaciół. Może uda mi się przegadać potwora. Podszedł on do mnie i położył łapę na moim czole. Próbowałam protestować, ale głos zamarł mi w gardle. Szarpałam się, ale to nic nie pomagało. Poczułam na pysku oddech porywacza, a on nachylił się jeszcze niżej i wyszeptał mi prosto do ucha:
- Wiesz jak mnie nazywają? Verbum Mortuis … to mój tytuł i dlatego nikomu nie powiesz co tu widziałaś.- Wyprostował się i zachichotał tak, że aż ziemia się zatrzęsła.
CDN.   

Odwiedziny- Kalto


Tego poranka nic mi się nie chciało robić obudziłem się i nic leżałem i myślałem co zrobić a miałem takiego lenia że nawet nie chciało mi się iść do źródełka napić się wody ani pójść zapolować. Więc gdy tak leżałem i nic nie robiłem przypadkowo spojrzałem na mój brzuch i tam zobaczyłem moją bliznę po operacji i wtedy tak zacząłem sobie wspominać ten nieszczęsny metalowy blat który wszędzie był, białe ściany zapach maści czy co to tam było co miałem na brzuchu i mokry nosek Szili.  Gdy to mi się przypomniało od razu na moim pysku pojawił się uśmiech. I tak sobie wspominałem aż przypomniałem sobie że Szila zapraszała mnie do siebie i tak sobie pomyślałem żeby ją odwiedzić no ale to było 3 miesiące temu czy ona mnie jeszcze pamięta, no tak się zastanawiałem trochę no bo wbić na tereny obcej watahy spotkać swoją znajomą a ona by mnie nie pamiętała to bym miał przekichane i coś czuje że żywy to ja bym nie wrócił  no ale dla odważnych świat należy więc postanowiłem odwiedzić  ją. Wstałem napiłem się upolowałem sobie zajączka noo dobra dwa ale ten pierwszy był mały i poszedłem do niej. Miałem małe problemy bo ona mi tłumaczyła jak do jej dotrzeć ale to było 3 miesiące temu więc miałem prawo zapomnieć co nie co. Nie powiem trochę szedłem bo praktycznie cały dzień . Gdy skończyły mi się wspomnienia wskazówek które Szila mi udzieliła szedłem na instynkt ale chyba nigdy więcej jemu nie zaufam bo cały czas jakieś krzaki i igły cały się pokaleczyłem aż w końcu. Byłem pośrodku krzaków wszędzie otaczały mnie krzaczory aż z Nienacka usłyszałem ‘’Kalto’’ i za krzaków wprost na mnie wyskoczyła Szila i zaraz powiedziała
 -Kaltuś już traciłam nadzieje że mnie odwiedzisz myślałam że o mnie zapomniałeś.
-A widzisz nie zapomniałem.-Trochę głupio mi się zrobiło no bo jednak zapomniałem ale na szczęście mi się przypominała.
-Choć za mną musze cię przedstawić naszej alfie Amanis bo inaczej…- Nie dokończyła.
-Bo inaczej???-Domagałem się odpowiedzi
-Bo inaczej już nie opuścisz tego miejsca.-Gdy to powiedziała trochę się zląkłem ale nie pokazywałem tego po sobie żeby nie było że boi-dupa jestem ale trochę gorąco mi się zrobiło. Gdy Szila prowadziła mnie do jej alfy porozmawialiśmy sobie co tam u nas itp. Po jakiś 10 min drogi doszliśmy do jej watahy wszystkie wilki tak się na mnie patrzyły jak bym im coś zrobił a przecież nie zrobiłem no chyba że nie pamiętam ale to mało prawdopodobne. Gdy doślijmy do Amanis najpierw zobaczyłem wielki  głaz a zaraz po tym na samej górze pojawiła się ona… to nie była wielka wilczyca to był gigant a jej skrzydła tylko powiększały efekt jej wielkości, jak to zobaczyłem przeraziłem się nawet nie zauważyłem jak Szila ukłoniła się a ja też powinienem to zrobić ale tak mnie zamurowało że nie zauważyłem ale po chwili Szila lekko mnie dotknęła ja się obróciłem i od razu ukłoniłem się i zaraz po tym alfa powiedziała:
-Kim jest ten wilk Szilo skąd on się tu wziął?
-To jest Kalto mój przyjaciel poznałam go w szpitalu kilka miesięcy temu i przyszedł mnie odwiedzić.
-Czy to prawda?- Gdy wilczyca to powiedziała zląkłem się i ja się innym nie dziwie że dążą takim respektem tą alfę bo jak mówi to ciarki przechodzą a co by było gdyby ryknęła nawet nie chce myśleć, więc gdy wilczyca skierowała te słowa do mnie ja potaknąłem głową bo nie byłem wstanie nic powiedzieć.
-Trochę małomówny jesteś ale jak przyszedłeś w odwiedziny możesz tu zostać na kilka dni.
-Dziękuje Amanis.- Podziękowała Szila
-Dziękuje.- zdołałem z siebie wykrzesać, i Szila zaprowadziła mnie do swojej jaskini a że już był zmierzch to poszliśmy na polowanie. Upolowaliśmy ładnego jelenia więc się najedliśmy do syta i wróciliśmy do jaskini i wtedy zaczęła się mała kłótnia:
-Możesz spać tam na górze będzie ci wygodnie ja tam zawsze śpię więc wiem coś o tym.
-A ty gdzie będziesz spała?
-Tu u podnóża tego głazu.
-Ooo nie ty masz się tu męczyć nie ma mowy ja tu śpię a ty leć na górę do twojego łóżka nie pozwolę żebyś spała tu.- Oznajmiłem
-Ty jesteś gościem…
- A ty waderą z tego co wiem partnera nie masz więc musisz być wypoczęta i pełna energii żeby jakiegoś wyrwać. W tym monecie wadera na chwile przymilkła i powiedziała
-Ja już mam wybranego…
- No widzisz musisz być pełna sił żeby się mu podobać i tak dalej więc dobranoc zasuwaj do góry kolorowych snów. Szila uśmiechnęła się i wspięła się na górę głazu na którym było jej łóżko a ja położyłem się u podnóża tego głazu. Gdy się obudziłem to nie dość że byłem na łóżku Szili to jeszcze ona leżała obok mnie i do teraz nie wiem jakim cudem ja się tam znalazłem to było dobre 6 merów od miejsca gdzie się położyłem spać do łóżka gdzie się obudziłem ktoś mi to wytłumaczy może bo ja pojęcia nie mam i teraz wyobraźcie sobie jaki ja szok miałem obudziłem się widzę waderę przed sobą skierowaną pyszczkiem do mnie i na dodatek nagle słyszę jakiś głos zza wyjścia z jaskini Szili.
-Szila!- Wykrzyknął mi nieznajomy głos. Gdy to usłyszałem chciałem szybko wstać z łóżka Szili ale jak tylko się ruszyłem runąłem na sam dół głazu od razu Szila szybko zbiegła z góry głazu i mówi
-Nic ci nie jest.
- Nie nic co ja tam na górze robiłem przecież zasypiałem na dole…
-Szilaa!!-Powiedział nieznajomy głos. Obróciłem głowę a tam była jakaś wadera z 3 szczeniakami
-Bunaaa miło Cię widzieć  co cię do mnie sprowadza??
-Chyba w nieodpowiedniej chwili przyszłam.
- Nie co ty wchodź.
-Przepraszam że wam przeszkodziłam ale mam do ciebie Szila prośbę czy możesz szczeniaki przypilnować bo ja muszę iść pomóc Amanis zajmie to tak z godzinkę dwie .
- Nie ma problemu . Kalto pomożesz.
-Jasne nie ma problemu.-Odpowiedziałem trochę zniechęcony bo nie przepadam za dziećmi no ale co innego miałem odpowiedzieć.
-No to ja zostawiam dzieciaki i lecę paa.
Szila zaczęła się ze szczeniakami bawić a ja się położyłem pod ścianą i patrzałem na Szile. Gdy patrzyłem na nią bawiącą się ze szczeniakami tak rozmyślałem dlaczego ona nie jest skimś na stałe przecież nie dość że jest piękna to jeszcze pracowita i ma super kontakt z dziećmi, po prostu ideał partnerki a ona sama ale może sama ma taki sam tok myślenia co ja o związkach no ale tego nie wiem. Tak z 20 min temu jak są szczeniaki to no widomo chodziły przy mnie no i po mnie też ale jedna  trzymała się dalej aż w końcu sama podeszła popatrzyła się na mnie i położyła mi się na łapach i kawałku ogona znaczy do ogona to się przytulała tak to fajnie wyglądało a gdy Szila to zobaczyła podeszła i powiedziała:
-Kalto zadziwiasz mnie.
-Sama podeszła ja nic nie robiłem.
-Nie o to chodzi. Chodzi mi o to że ona nikomu nie ufa do mnie się przyzwyczaiła bo mnie widzi codziennie i codziennie się z nią bawię jeszcze  nigdy nie podeszła do obcego a tym bardziej nie dotknęła by go a do ciebie po ilu może 20 minutach układa ci się na łapach i zasypia ty coś w sobie masz bo to jest straszne dziwne.
-Yyyyy zaczynam się bać.
-Nie masz czego chyba.
No i tak całe 2 godziny wilkuś przespał na moich łapach ale trochę się zaniepokoiłem no bo jeśli taki szczeniak który nikomu obcemu nie ufa podchodzi i przy tobie a raczej na tobie zasypia to jednak jest dziwne ale próbowałem o ty nie myśleć. Gdy przyjaciółka Szili wzięła szczeniaki Szila zaczęła mnie oprowadzać  po terenach watahy, nie powiem bardzo ładne tereny mają ale szczerze wole nasze. Gdy Szila poszła na ‘’stronę’’ tak sobie na nią czekałem aż przeraźliwie mnie zawołała:
-Kalto szybko!!
Gdy przybiegłem zobaczyłem wielgachne gniazdo smoka a tam jedno jedyne jajko i od razu zapytałem:
-Co teraz robimy bo jesteśmy ze 2 kilometry od waszej watahy i to jest trochę niebezpieczne dla was?
-Uważaj schyl się!!- Krzyknęła a ja zaraz po tym zobaczyłem wielkiego czerwonego smoka i to była pewnie samica bo usiadła na jajku.
-Choć idziemy musimy poinformować resztę.-Oświadczyła Szila i powoli wycofaliśmy się i pobiegliśmy do watahy. Ja poszedłem po sztylet Szili do jaskini bo nie wzięła ze sobą a ona poleciała do alfy. Gdy wybiegłem z jaskini  a tam praktycznie cała wataha biegła a na samym przodzie Szila i Amanis wystrzeliłem jak z procy żeby dogonić Szile i dowiedzieć jaki jest plan. Biegłem ile sił w łapach aż w końcu dogoniłem i się pytam:
-Jaki jest plan?
-Zabić smoka.- Odpowiedziała Amanis się zdziwiłem bo nie myślałem że ona mi odpowie.
-A jakieś konkrety?- Zapytałem
-Zobaczymy.
Kilka set metrów przed gniazdem zatrzymała się cała horda jaka biegła za nami i zaraz po tym ja z Szilą zaprowadziliśmy Amanis do gniazda, chwile się przyjrzała i wycofaliśmy się do reszty wilków i alfa zaczęła mówić swój plan:
-Słuchajcie trzeba zabić tego smoka innego wyjścia nie ma jak byśmy zniszczyli jej gniazdo to by spaliła cały las naszą watahę a przede wszystkim nas..
-A mogę coś zasugerować??-Zapytałem
-No mów ale szybko.- Odpowiedziała alfa
-Więc gdyby przenieść jej gniazdo daleko stąd to nikt by nie ucierpiał tyle że ją to zdenerwuje i nie wiadomo co zacznie robić a najpierw trzeba ją wykurzyć żeby zeszła z jajka ktoś by wziął jajko a reszta by daleko stąd wybudowała takie samo jak to gniazdo i tam by się jej jako zaniosło a ona by się pewnie tam przeniosła.
Gdy to powiedziałem każdy patrzył na mnie jak na jakiegoś taktyka wojskowego ale zaraz alfa powiedziała:
-To jest dobry plan tylko kto to jajko ukradnie i kto będzie je niósł?
-Ja mogę.-Odpowiedziałem dumnie
- Ja ci pomogę będę twoim nawigatorem bo ty nie  znasz tutejszych terenów i się szybko zgubisz.-Powiedziała Szila
- Dobra Zdolny (tak się nazywał główny wojownik watahy) weź  połowę wilków i idźcie w wilcze góry i odwzorujcie to gniazdo a ja biorę smoka na siebie wykurzę go a cała reszta zostaje i jak smok będzie ział ogniem to gaście las zrozumiano.  A ty Mon biegnij do watahy i weź jakiś materiał bo to jajo trzeba jakoś temu nowemu przyczepić.
Po 10 minutach zostało z 10 wilków i nasza trójka czyli ja Szila i Amanis gdy przybiegła Mon zawiązała mi materiał i się zaczęło Amanis wzbiła się w powietrze i zaczęła drażnić smoka  a po chwili smok wzbił się w powietrze a ja z Szilą szybciutko wzięliśmy jajko i pognaliśmy a alfa zaczęła lecieć za nami a za nią smok ale jak zobaczył że mam jajko zaczął ziać ogniem w moją i Szili stronę ja się o siebie nie bałem bo jestem ognioodporny ale materiał który mam na sobie i Szila nie więc trzeba było uważać i biec slalomem aż niestety wpadłem w bagno no po prostu nie zauważyłem smok wylądował na ziemię otworzył paszcze i złapał za jajko a mnie razem z nim się tak zląkłem a smok wzbił się w powietrze i zaczął wracać do gniazda ale szybko Amanis złapała mnie i jajko i taktycznie wyciągnęła mnie razem z jajkiem z paszczy smoka i leciała ze mną i jajkiem prosto w góry a smok za nami ale nie ział ogniem bo wiedział że jak nas zabije to spadniemy razem z jakiem aż w końcu dolecieliśmy alfa położyła mnie na ziemi ja szybko położyłem jajko w nowym gnieździe i odbiegłem a smoczyca usiadła na nim i na wszystkie strony zaczęła  pluć ogniem wszyscy biegli jak naj dalej a ja spokojnie sobie szedłem tyle że materiał na mnie się palił ale to nic gdy doszedłem do reszty czekała na mnie Szila gdy mnie zobaczyła podbiegła do mnie i mocno przytuliła ale jak szybo zaczęła mnie przytulać tak szybko przestała bo byłem cały gorący od ognia. Gdy wróciliśmy do watahy był już wieczór więc poszliśmy na polowanko i spać tyle że tym razem położyłem się przy ścianie gdzie z rana spał na moich łapach szczeniak a nie przy głazie żeby nie było takiej sytuacji jak z rana. Następnego ranka poszedłem na łąkę nazbierałem troszkę kwiatów i upolowałem sobie królika jak wróciłem wszedłem na głaz i położyłem obok Szili kwiatki i poszedłem do domu do naszej najlepszej watahy, Watahy Zaklętych.
                                             Koniec

Przytłoczenie (Tajemnica) #1 - Namanes

Byłam u siebie, tuż po fakcie gdy dowiedziałam się o tym iż jestem mieszanką Zaklętej i Bogini. Dochodzi do tego jeszcze postać Amaterasu. Gdy zasnęłam mocnym snem miałam wizję, które ostatnio nawiedzały mnie dość często. Widziałam jakąś waderę, z moim ojcem. Był młody. Na pewno. Wyglądali na zakochanych, ale musiało to być przed poznaniem Syi. Po tym fakcie widziałam go nad jej ciałem. Nie wiem kto i po co ją zabił, ale musiał mieć powód. W jakimś momencie pojawił się smok ze szczenięciem w szponach. Momentalnie zerwałam się na równe nogi. Nerwowo się rozglądnęłam.
Co to za szczenie? Kim była ta wadera?
Czy mój ojciec coś skrywa?
Dlaczego?...
Kim ja jestem?!
Nie potrafiłam sobie odpowiedzieć, więc postanowiłam iść do Gór Wycia. Daleko poza terenami watahy. Gdy wdrapałam się na szczyt wyłam z całych sił żałobnie. Wyłam tak, jakby ktoś zmarł. Jakby był to ktoś ważny. Nie wyłam za KIMŚ, wyłam za CZYMŚ. Za prawdą... Dałam się ponieść emocjom i zaczęłam płakać. Fioletowo - błękitna strużka lała się po moich policzkach. Poczułam nagły przypływ sił. Zmieniłam się.
Dyszałam ciężko. Uśmiechnęłam się pod nosem i wrzasnęłam:
AMATERASU!
TO JA NIĄ JESTEM!
Śmiałam się dziwnie i nienormalnie. Zaczęło padać. Gęste chmury okryły dolinę i góry. Smuga światła padła na mą osobę.
-Więc to ty nią jesteś.-mówił nieznany mi głos. 
-Tak. Ja.-odpowiedziałam pełna dumy.
-A już obawiano się, że tę moc odziedziczy ONA.-ciągnęła.
-W sensie kto?-zapytałam.
-Dowiesz się. Nie teraz, ale dowiesz.  Druga Córko Syna Boga.-dokończyła.
Musiała mówić to Bogini. Jej głos był władczy i wyniosły. 
Więc to prawda... 
Mam siostrę.
W postaci "Odrodzonej Bogini" pobiegłam do Kajana. Dumnie wkroczyłam do jego jaskini. Był tam.
-Co to ma znaczyć? Co ma znaczyć fakt, że mam siostrę?! Dlaczego wmawiałeś mi, że jestem jedynaczką?!-krzyczałam.
-Uspokój się, wyjaśnię ci wszystko tylko...-próbował.
-Tylko co?! Znów mnie okłamiesz?!-mówiąc to wybiegłam. 
Leżałam gdzieś pod drzewami
 
 Zastanawiałam się, dlaczego on to zrobił. Po co on to zrobił. Musiał mieć ku temu powód. Czy moja matka o tym wie?... Wróciłam do zwykłej postaci i skierowałam się w stronę watahy. Nadal było ciemno. Sięgnęłam po zwój. 
"Jej matka była pierwszą z
Rodu Sutchikune.
Miała na imię Samantara.
Jej córkę nazwano 
Amaterasu. 
 
 Obie były bardzo potężne,
ale Dziedziczka jeszcze potężniejsza
od swojej rodzicielki
Bogowie wiedzieli o tym.
Postanowiono uśpić ducha
Amaterasu. 
Jej matce odebrano moce i
przywileje do tytułu
"Pierwszej z Rodu"."

Spoglądnęłam w niebo. Stało się dziwnie czarne, jakby pokryte sadzą. Czułam zapach siarki. Ktoś był za mną.
-Znów się widzimy. Myślałem, że zagrożenie minęło wraz z życiem tej nędznej wadery. Myliłem się jak widać.-cień niebezpiecznie się do mnie zbliżał.
 
 -Cz... cze... czego chcesz?!-krzyknęłam.
-Twojej śmierci!-odpowiedział i rzucił się ma mnie.
W porę zrobiłam unik i uciekłam. Gonił mnie. Udało mu się mnie dopaść przy ścianie głazów.
-No, no... tak łatwej zdobyczy to jeszcze nie miałem!-mówił.
-Ostatnie życzenie?-zapytał mnie.
-Zdradź swoje imię.-odparłam.
-Jestem Malum moja droga. Nie będzie bolało...-nie zdążył dokończyć zdania, ponieważ coś go przygniotło.
 CDN

Podsumowywanie kwietnia.

Za aktywność:
Pyladea; 30  monet
Kalto; 15 (brak opowiadania)
Esmeralda; 30 monet
Namiko; 10 (mało op.)
Zdobyte przez was monety w tym miesiącu:
Namanes; 120
Seraphine; 0
Pyladea; 180
Namiko; 20
Esmeralda; 60
Flamini; 40
Jizorai; 0
Lileith; 0
Kalto; 100
Verktrum; 60
 Postanowiłam, że będą dwa paski:
Z lvl i z monetami :)
~~Namanes


LEGENDA MYSTERII

Dawno temu gdy bogowie nie potrafili jeszcze przybierać ziemskich kształtów, a cześć oddawano im w języku nieznanym dla magicznych wilków istniały księgi gdzie zapisano sposób w jaki należy kontaktować się z podniebnym światem. Jeden z bogów, usłyszał jednak poznał kiedyś przepowiednie wedle której pokonać go miała młoda wilcza bogini o sierści koloru śniegu i znakach ognistych która będzie córką syna boga. Postanowił on zapobiec spełnieniu przepowiedni. Udało mu się przybrać ziemską formę. Problemem było to, że ogarniając cały wszechświat uczucia bogów nigdy nie były pełne przez co różnili się od magicznych wilków (do dziś mogą oni wytworzyć tylko jedno uczucie ogarniające wszystko dlatego są patronami czegoś ). Jego gniew i pragnienie władzy były jednak ogarniające wszystko. Zszedł on na ziemie i pozamieniał treść ksiąg przez co stały się one wręcz obelżywe. Gdy bogowie rozgniewali się na ziemskie wilki i za radą zdrajcy postanowili je ukarać. Stworzyli w tym celu zaklętych. Pierwszy zmiennokształtny dopilnował, by wśród nich znalazł się jego wróg Kajan.Dziś nie wiadomo jak do tego doszło. Po zesłaniu na ziemię Młody syn bogów zakochał się w pięknej zaklętej stworzonej przez trzy boginie (miłości, dobra i prawdy). Na imię było jej Sophia[Sofia]. A wyglądała w swojej ziemskiej postaci tak:
 http://imagizer.imageshack.us/a/img5/6782/bnjkb.png
 http://fc09.deviantart.net/fs46/f/2009/199/a/2/Feather_by_xcelestex.png
 Bogowie obawiali się, że po pierwsze nie nada się do niczego, a po drugie odwiedzie zaklętych od wypełnienia misji. Okazało się jednak że jako zaklęta 
 http://oi40.tinypic.com/2nvtnqe.jpg

Jest niezwykle sprawna, wytrzymała, nieustraszona i choć nie lubi zabijać to świetnie nadaje się na szpiega.Jej wierność zapewniały krępujące ją łańcuchy przeznaczenia. Pierwszym celem ataku miała być dolina Ebro. Sophia i Kajan udali się tam na zwiad. Odkryli oni intrygę. Planowali więc odejść z doliny i nie czynić krzywdy członkom zakonu rycerskiego wilków zamieszkujących te tereny. Trzeba tu wspomnieć, że strzegli oni artefaktu, który podobno pozwalał kontrolować przeznaczenie swoje i cudze. Ten przedmiot chciał właśnie zdobyć zdrajca. Sophie udało się w porę ukryć magiczny przedmiot tworząc iluzje spustoszenia i zniszczenia.Zdrajca dzięki zaklęciu nie mógł przekroczyć też jej granic.Próbował zmusić ja do wyjawienia sekretu, lecz nie zdołał. Wilczyca zapłaciła za to najwyższą cenę. Bóg pokonał ją i zabił. Odszedł przekonany że tego czego szukał nie ma w dolinie. O świcie Kajan zaczął szukać swojej partnerki. Długo błądził po dolinie wreszcie spostrzegł białego kruka, który doprowadził go do ciała wybranki. Tuląc się do jej skrwawionego futra poprzysiągł zemstę. Nocą jednak nawiedziła go ona jako duch. Nakłoniła go, by porzucił wcześniejsze postanowienie. Przepowiedziała mu że spotka wilczyce o sercu czystym i niezłomnym charakterze. Da mu ona córkę, która pokona zdrajce o nieznanym imieniu. Wilczyca nie wspomniał jednak, że szczenię które poczęła nie zginęła wraz z nią, lecz zostało ukryte i zabrane przez smoka posłanego przez boginię Verę, aż za góry. Na razie nikt nie mógł o nim wiedzieć. Wkrótce Kajan poznał Syę. Później urodziła ona potężną boginię Amatarasu. Nie wiadomo w jaki sposób Zdrajca zaklął ją. Ciągle męczy go jednak niepewność i zapewne spróbuje ją zgładzić. Z pomocą ma jej przybyć zapomniana siostra Pyladea córka równie tajemniczej Sophie, którą ze względu na znikomość informacji o niej zaczęto nazywać Mysterią. KONIEC

Od Esmeraldy c. d. Flamini

Wpatrywałam się zdziwiona na Flamin. Uciszyła wilki, nie
wiedziałam do końca o co w tym chodziło. Ona za to powróciła do zbierania tej swojej trawy. Przymknęłam oczy, słyszałam  cichy szmer Krwistej rzeki, czy też jak nazywa ją Flamini- Krwistego potoku. Nie wiem jaki diabeł mnie podkusił, bym tu znowu przyszła. Tym razem z kimś, ale
to nie zmienia faktu, że jestem na terenie wroga. Tylko dlaczego uparł się akurat na mnie? Mało wilków w okolicy?
 -Idziesz ze mną? Czy zostajesz z tym swoim Favianem?
Zerknęłam w stronę Flami. Ta już skończyła zbieranie tych swoich ziółek i wpatrywała się we mnie wyczekująco. Niby nie powiedziała nic takiego, ale coś mi tu nie grało.
-Flavian? Nie mówiłam
jak się on nazywa...
Ale Flami od razu odparła:
-Mówiłam ci przecież, wiem kim on jest.<br />-To zdradzisz dlaczego akurat na mnie poluje?<br />-Od 100 lat nie jadł, więc co się dziwisz?
-To mi już mówiłaś... chodzi mi o to, dlaczego
akurat na  mnie.
Wadera westchnęła.
-Dowiesz się w swoim czasie.
 Co ona taka tajemnicza? Ktoś chce mnie zabić, a nawet nie powie po co. Zrezygnowana mruknęłam coś pod nosem. Flamini ruszyła przed siebie, ja z ociąganiem podążyłam za nią. Chwila wędrówki, bez żadnych niespodzianek, a już
byłyśmy za granicą lasu. Obejrzałam się, miałam dziwne wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. I ten ktoś średnio mnie lubi... Ale nikogo nie dojrzałam. Odwróciłam się i podbiegłam do wadery. Ta chyba nawet nie zauważyła, że dopiero teraz do niej dołączyłam. Mi to akurat nie przeszkadzało, obyło się bez żadnych wyjaśnień. Przeszłyśmy przez
niewielką polanę i wkroczyłyśmy do lasu. Drzewa pokryły się zielonymi listkami, majowe słońce prześwitywało pomiędzy ich koronami. Było tu tak inaczej niż w Lesie potępienia. Tam panowała wieczna zima, nie wiem
jak cokolwiek tam rośnie. Tymczasem dotarłyśmy do jaskini Flamini. Ta wkroczyła pewnie do środka.
-Tym razem zostajesz u mnie?- zapytała z nutką ironii w głosie.
-Nie, ale nie zamierzam się błąkać po pewnym lesie. To chyba styknie?- mruknęłam. Ta spojrzała na mnie z wahaniem, ale nic nie powiedziała. Tylko weszła do tej swojej jaskini. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam przed siebie. Nie
wiedziałam gdzie by tu pójść. Powoli nastawał wieczór, słońce chyliło się ku zachodowi. Ptaki śpiewały już arie, na zakończenie swych koncertów. Zerknęłam na niebo, wyglądało jakby je ktoś namalował akwarelą. Wizjoner z polotem, o niebagatelnym talencie. Delikatny, stonowany róż mieszał się  z krwistą czerwienią, do pary ze słoneczną pomarańczą. Jako zwieńczenie tego arcydzieła dodał parę kropli jasnego fioletu. Mam czas do nadejścia zmroku, ale nie mam
jakoś ochoty na powtórkę z rozrywki. Manewrowałam pomiędzy pniami drzew, w odcieniu mlecznej czekolady, tego przysmaku ludzi. Słyszałam szmer wiatru w koronach drzew. Muszę się streszczać, noc wisiała w powietrzu. Doszłam na spokojnie do swojej nowej jaskini. Muszę sobie znaleźć jakąś inną miejscówkę. Jak na razie musi wystarczyć. Nie
byłam śpiąca, ale nie miałam nic ciekawszego do roboty. Położyłam się i zamknęłam oczy. Jedyne co mogę sensownego zrobić. Wyjrzałam na zewnątrz. Słońce już zniknęło na horyzoncie, dojrzałam nawet widmową sylwetkę księżyca. Dzisiaj w sumie nic nie robiłam, w porównaniu do wczoraj... Byłam ciekawa co przyniesie jutro. Dowiem się czegoś więcej o mym prześladowcy? Spotkam kogoś nowego? Teraz mogę
tylko cierpliwie czekać... Ziewnęłam. Dziwne, jeszcze przed chwilą nie czułam nawet śladu zmęczenia. Powieki same mi opadały. Ziemia wydała się taka miękka.... Nawet nie wiem kiedy położyłam na niej głowę. Ostatnie co pamiętam, to zapach jakiegoś wilka. Ale nie zdążyłam nawet
pomyśleć co to może znaczyć. Mój oddech się wyrównał, a mnie pochłonęła kraina snów. Byłam gdzieś daleko, nieświadoma tego co się dzieje w rzeczywistości...

piątek, 1 maja 2015

Od Flamini do Esmeraldy

Biały wilk wkroczył do mojej jaskini. Znów bawiłam się miksturami.
-Pilnuj jej.
-W sensie kogo?
-Tej wadery. Jeszcze trochę i by jej nie było!
-Proponowałam jej przenocowanie. Nie jestem jej matką. Gdzie ona teraz jest?
-W jaskini. Wiesz z resztą której. Widziałaś ją, prawda?
-Tak. Masz rację. Favian nie odpuści posiłku po 100 latach głodowania.
-To prawda.
Basior usiadł przyglądając się mojej pracy z ciekawością. W któreś chwili Esmeralda postanowiła mnie odwiedzić. Ukryłam poprzedniego gościa. Wadera była niespokojna.
-TO znów tam było!
-Gdybyś głodowała sto lat też byś nie odpuszczała. Muszę tam iść i nazbierać ziół. Zaczekaj albo chodź.
Wadera postanowiła iść ze mną. Możliwe, że czuła się bezpieczniej. Byłyśmy w połowie drogi do Krwawego Potoku. Tam właśnie zmierzałam.
-A ty... nie boisz się tam chodzić?
-Nie. W żadnym razie.
-Dlaczego?
-Tego nie mogę ci powiedzieć. Nie tym razem.
Maszerowałyśmy w milczeniu. Gdy dotarłyśmy Esmeralda położyła się na białej trawie nie pewnie. Podeszłam do kępki trawy i zaczęłam rwać. Gdy skończyłam podniosłam łeb do góry i obie usłyszałyśmy wycie.
-C... co... co to jest?!
-Wilki.
Zaczęłam wyć i te w momencie ucichły.
cdn
<Esmeraldo?

Od Namanes Do Verktruma

Wysłuchiwałam go spokojnie. Niektóre zdania wypowiadał na prawdę nerwowo. Po około godzinie skończył.
-To nie twoja wina.-powiedziałam.
-Każdy ma na swoim koncie wiele błędów. Trzeba potrafić je naprawić. Spróbuję ci pomóc.-dokończyłam.
-Dziękuję.-wymamrotał.
Basior wrócił do jaskini. Ja też postanowiłam na razie odpocząć. Spokojnym krokiem dążyłam do legowiska. Ziewnęłam i położyłam się w koncie. Gdy spałam miałam wizję. Nie widziałam dokładnie tego co w niej było. Wszystko było skąpane jak we mgle. W jedną chwilę się ocknęłam i wyjrzałam zza ściany jaskini. Księżyc świecił i dało się słyszeć hukanie sów. Noc była spokojna. Znów czułam tę waderę. Moc wróciła. Pognałam do basiora i obudziłam go.
-Wstawaj że!-krzyczałam.
-Co jest?-powiedział ziewając.
-Znów ją wyczuwam! Trzeba się zbierać za nim nastanie ranek!-syknęłam.
Wstał szybko i ruszyliśmy. Zatrzymałam się jednak przy granicy prowadzącej do Piekielnych Bagien.
-Nie da się jakoś ich okrążyć?-zapytał.
-Nie wiem. Jednak czuję, że ona jest właśnie tam! Na Zakazanych Terenach, aby się tam dostać trzeba przejść przez ten właśnie las...-wyjaśniłam.
CDN

<Verktrum?>

Od Esmeraldy do Flamini

Nie miałam ochoty przenocować u Flamini.Tę noc wolałam spędzić sama. Mrok objął w panowanie świat. Gwiazdy mrugały do mnie z czerni nocnego nieba, lecz nie widziałam księżyca. Przechodziłam właśnie przez las. Wszystko wyglądało inaczej. Drzewa wyciągały złowrogo gałęzie, niczym ręce, by mnie pochwycić. Miałam nieustępliwe wrażenie, że za każdym krzewem, czy też zwalonym pniem ukrywa się ten stwór. Wilk, nie żywy, lecz również nie martwy. Muszę go jakoś nazwać, "stwór"  do niego nie pasuje. Nie żywy? Dziwnie to brzmi.. Może Nieumarły? To nawet pasuje. A wracając do rzeczywistości. Miałam wrażenie, że za każdym drzewem czai się Nieumarły. Czeka cierpliwe aż się pojawię. Szczerzy swe ostre niczym igły zęby. Marzy by zatopić je w moim karku. Lodowaty dreszcz przeszedł mi wzdłuż kręgosłupa. Nie mogę o tym teraz myśleć. W końcu Nieumarły, przynajmniej ten, nie zapuszcza się dalej niż za granicę swego terenu. Tego swego lasu przy rzece krwi. Tu jestem bezpieczna. Przynajmniej na razie... Tuż obok mnie zahukał puszczyk, przerwał ciszę nocną. Odpowiedziało mu echo. Kroczyłam powoli przed siebie. Nigdzie się nie śpieszyłam, miałam czas. W ogóle nie byłam śpiąca. Mimo, że dzisiaj przeszłam ładny kawałek. Do tych Latających wysp z Flamini. Potem z powrotem... Ciekawa z niej wadera, nie przeczę. Jej imię w jakimś języku oznacza szamanka, specjalizuje się w od trutkach, moje pytania zbywa "na później". Ma z pewnością nie jedną tajemnicę... Nawet nie zauważyłam kiedy pojawiła się mgła. Gęsta, mlecznobiała. Snuła się pomiędzy niemal czarnymi pniami drzew. Świat wyglądał niezwykle, nie oświetlony nawet przez blask księżyca, zatopiony we mgle. Słyszałam jak jakaś mysz, czy też ryjówka przedziera się przez obfite runo leśne. Dojrzałam na gałęzi sylwetkę sowy, szykującą się do lotu. Nagle usłyszałam trzepot skrzydeł, zakończony przez  żałosny pisk gryzonia. Koło życia się zamyka... Ptak podleciał ze zdobyczą na swą gałąź. Wbrew wszelkim zasadą, noc nie jest martwą, żyje własnym życiem. Które tylko nieliczni rozumieją. Westchnęłam i ruszyłam dalej. Mgła gęstniała z każdą sekundą. Wilgoć w postaci kropelek wody osadzała mi się na sierści. Co jakiś czas rozlegało się nawoływanie puszczyka, jakby z ni kąt. Szłam na wyczucie, widziałam drogę może z metr przed sobą. Nic nie czułam, tylko tą przeklętą wilgoć. Nawet słuch miałam otępiony, mgła zagłuszała wszelkie dźwięki. Niepewnie poruszałam się więc przed siebie. Miałam wrażenie, że krążę w kółko. Ciągle tylko ta mgła i zarys pni drzew. Po za tym nic, a nic. Ta jednostajność zaczynała mnie irytować. Miałam złe przeczucia, ale i tak nie mogłam zawrócić,  las wszędzie wyglądał tak samo. Mogłam tylko dalej iść przed siebie, z nadzieją, że mgła w końcu się przerzedzi, A ta jak na złość, robiła się coraz gęstsza. Intuicja mnie przed czymś ostrzegała, ale ciągle nie wiedziałam przed czym. Nagle coś na mnie skoczyło z prawej. Rozpoznałam charakterystyczną, kościstą sylwetkę. Powalił mnie zanim zdążyłam zareagować. Wbił pazury w mój bok, czułam jego ciepły oddech na moim karku. Jak mnie znalazł? Skąd wiedział, że tu będę? Strach mnie sparaliżował.
-No złociutka... teraz już mi się nie wywiniesz- wysyczał. Czułam rosnącą we mnie bezsilność. Nie mogłam się ruszyć, przygniótł mnie do gleby. Słyszałam swój oddech, urywany i przyśpieszony. Czułam, jak krew pulsuje mi w uszach. Przybliżył swój pysk do mej szyi, lada chwila mnie zabije. Jaki żałosny koniec, mogłam zostać u Flamini.. Ale teraz już tego nie cofnę. W ten ciężar znikł z mojego boku. Zobaczyłam tylko białą strzałę, która zrzuciła Nieumarłego. Ledwo wylądował na ziemi, a już się zerwał do biegu. Uciekał, jakby od tego zależało jego życie. Chociaż może zależało... Biała strzała okazała się wilkiem. Miał coś wspólnego z mym prześladowcą, ale nie wiem dokładnie co. Nie był tak potwornie chudy, jego sierść była gęstsza i śnieżnobiała. Miał lśniące, bursztynowe oczy. Przyglądał mi się z zaciekawieniem.
-Kim jesteś?- zapytałam, po czym wstałam. Nie wiem jakie zamiary ma ten o to osobnik, może się okazać różnie dobry co jego kumpel.
-W tej chwili to nieważne. Pytanie brzmi- Kim ty jesteś? Znam Faviana, nie zadałby sobie trudu dla byle kogo.
-Dla twojej wiadomości nie mam pojęcia dlaczego się na mnie uparł. Ostatni raz widziałam go przy Rzece krwi, wtedy udało mi się umknąć. Ale tym razem..
-Tym razem się zagalopowałaś. Nie wiem czy wiesz, ale znajdujesz się w Lesie potępienia...
Nie mogłam w to uwierzyć, znowu?! Co mnie ciągnie do tych zakazanych terenów... Biały wilk ponownie mi się przyjrzał, tym razem z większą uwagą.
-Jest już późno, co powiesz bym cię odprowadził? Favian będzie się czaił w okolicy, ale jak już zresztą wiesz, nie zapuści się po za swe tereny.
Skinęłam głową. Basior zaczął iść przed siebie, a ja z wahaniem ruszyłam jego śladem. Nie wiem jak odnajdywał drogę we mgle i prędko się nie dowiem. Po paru minutach jednostajnego marszu, mgła zaczęła się przerzedzać. A basior przez całą drogę nic nie mówił, ba nawet się nie odwrócił. W końcu się zatrzymał i gestem wskazał niewielką jamę, jakby wyrytą w skale.
-Tu będziesz bezpieczna. Ja już muszę iść..
Po czym ruszył w tylko sobie znanym kierunku. Krzyknęłam za nim:
-Zobaczymy się jeszcze?
On stanął, ale się nie odwrócił.
-Możliwe...- miałam dziwne wrażenie, że się uśmiechnął. Nie minęła chwila, a zniknął, jakby pochłonięty przez mgłę. Weszłam do wyznaczonej jaskini. Wewnątrz okazała się większa, niż można by pomyśleć oglądając ją z zewnątrz. Rozłożyłam się wygodnie. Ledwo położyłam głowę na miękkiej ziemi, a odpłynęłam, spokojnym, głębokim snem.

<A może ktoś mnie widział? Flamini pewnie napiszesz co robiłaś następnego dnia.. Ja najwyżej sama sobie odpowiem.>

Wataha Tropicieli Magii cz.4 Nowe życie – Pyladea

Następnego dnia wstałam dość późno. Wyszłam ze swojej wnęki. Ulises krzątał się w głównej komorze. Chyba właśnie wrócił z polowania. Bo na środku pomieszczenia leżała świeża zwierzyna. Brutus i Cezar jeszcze nie wstali.
- Witaj, Jak się dzisiaj czujesz Felicjo?
- Dobrze. – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Przysunęłam się do otworu wejściowego. Poczułam na pysku ciepłe promienie słońca i delikatny powiew wiosennego wiaterku. Odetchnęłam głęboko i spróbowałam przypomnieć sobie ostatnie wydarzenia. Wszystko działo się tak szybko. Rozstanie ze smokiem, spotkanie przy strumieniu, przysięga. Poczułam lekkie wyrzuty sumienie. Przecież ktoś czeka na mnie… Z drugiej strony uznałam, że lepiej będzie zostać tu jakiś czas i może… sama nie wiedziałam co robić. Wreszcie postanowiłam zapytać o radę Ulissesa. Znałam go bardzo krótko, ale wydawało mi się, że mogę mu zaufać.  Nie bardzo wiedziałam jednak jak zacząć rozmowę. Chyba gospodarz wyczuł mój niepokój, bo sam zaczął.
- Wiem jak tu trafiłaś, a przynajmniej domyślam się, ale pewnie wiesz, że nie wszyscy dobrze to zrozumieją, dlatego nie chciałam, abyś rozpowiadała o tym. Nie wiem tylko co Cię dręczy…
- Ostatnio – zaczęłam – dowiedziałam się, że mam siostrę i muszę do niej dotrzeć ale wypadłam ze smoczych szponów, a tylko on wie jak mam trafić do mojej ojczyzny.
- Smoki to potężne istoty i nie sądzę, by mógł nie zauważyć…powinnaś poczekać…może nie jesteś gotowa
Zapadła trochę krępująca cisza. Przypomniałam sobie dalszy ciąg przepowiedni. Ten fragment o trzech cnotach. Może rzeczywiście nie byłam gotowa. Zresztą jak miałbym ją rozpoznać, skoro sama nie wiedziałam kim jestem. Mój rozmówca zauważywszy moje przygnębienie spróbował odwrócić moją uwagę od posępnych myśli i zaciekawić mnie.
- Pamiętasz jak pytałaś kto zdecydował o twoim przyjęciu?
- Tak, ale nie chciałeś o tym mówić.
- Owszem, ale jeśli masz tu jakiś czas zostać musisz poznać panujące tu zasady:
Większość decyzji podejmuje u nas starszyzna, ale decydujące słowo należy do jednego z królów. Panuje tu dość niezwykły system diarchii. Zgodnie z tą tradycją są to wilki światła i cienia. Oba składają przysięgę prawdomówności i kontrolują  nawzajem swoje poczynania.
- I to się sprawdza- spytałam i od razu pożałowałam mojego wścibstwa. Mój opiekun posmutniał i szepnął:
- Nie wiemy, bo teraz jest tylko jeden władca. Ja nim jestem.
Postanowiłam nie drążyć dłużej. Zresztą pojawili się już Brutus i Cezar. Spojrzeli łakomie na sarnę leżącą niemal na wyciągnięcie pyska od nich, ale szybko zreflektowali się i podeszli do nas przywitać się.
- Możemy już jeść- spytał starszy z braci
- A ty zawsze to samo – zbeształ go młodszy basior.
- W porządku – stwierdził z uśmiechem alfa – zjesz z nami – zwrócił się do mnie.
Skinęłam głową twierdząco. Ostatni posiłek jadłam wczoraj wieczorem. Zjedliśmy rozmawiając radośnie, choć Brutus ciągle traktował mnie z dużą rezerwą.
- On już taki jest – pocieszył mnie Cezar.
- Musi się jeszcze wiele nauczyć nim obejmie władzę. – dodał Ulises – Oboje musicie
Domyśliłam się, że są oni wilkami światła i mroku i kiedyś przejmą rządy.
- A teraz – powiedział Ulises gdy już skończyliśmy ucztować- może pokarzecie naszej młodej przyjaciółce tereny
- Tak, żeby doniosła swoim- obruszył się Brutus
- Przestań z tymi teoriami spiskowymi – uspokoił go Cezar – Bo pomyślę, że się wstydzisz
- Wiesz co!...
Gdy wychodziliśmy Ulises zatrzymał mnie na chwilę.
- Pamiętaj puki jesteś ze mną nie musisz się niczego obawiać, ale uważaj na członków Starszyzny nie są źli ale doświadczenie nauczył ich by nie ufać … nawet najbliższym.
Przy tych ostatnich słowach dało się wyczuć w jego głosie nutkę nostalgii – Ani słowa o smoku.I uważaj na siebie.
Podziękowałam i pobiegłam za moimi nowymi towarzyszami. Mimo wszystko zapowiadały się piękne dni.
KONIEC

Wataha Tropicieli Magii cz.3 Przysięga prawdomówności – Pyladea

Do jaskini weszła starsza wadera niosąc pięknie uszyty strój. Nie wiedziałam co powiedzieć, więc wydusiłam tylko z siebie:
- Dzieńdobry
- A to ty jesteś ta nowa, witaj w watasze jestem Rebeka przyjaciółka Ulissesa. Mówił mi, że potrzebujesz stroju na dzisiejszą ceremonie… przyniosłam coś dla ciebie. – uśmiechnęła się promiennie. Była ładną wilczycą choć posuniętą w latach. Sierść miała szaro brązową, włosy związane, na szyi miała obroże przypominającą wysadzany diamencikami kołnierzyk związywany wstążką zakończoną pawimi piórkami. – no, przymierz.
Pomogła mi założyć suknie. Była ona ciemno zielona i przypominała długą do ziemi pelerynę z wysokim postawionym kołnierzem. Nowa znajoma upięła mi też włosy w piękny kok.
- Teraz jesteś gotowa – powiedziała i poprowadziła mnie ku wyjściu z jaskini. Już zmierzchało. Dotarłyśmy do stromych wykutych  kamieniu schodów u których podnóża czekał już na nas Ulises odziany w piękny biały płaszcz ze złotymi klamrami.
- Musimy poczekać, aż wzejdzie księżyc- oznajmił
- Powiesz mi co mam robić – spytałam zaniepokojona
- Tak, ale lepiej zrobię to przez myśli
- Dobrze
Kiedy wreszcie ruszyliśmy w górę z trudem mogłam opanować drżenie. Nie wiedziałam co się zaraz stanie i wcale mi się to nie podobało. Na Ścianach płonęły pochodnie, a pod skała słyszałam gwar zgromadzonych tam wilków. Cieszyłam się jednak że przyjazne mi wilki są w pobliżu. Na szczycie zastałam obszerną grotę. Na górze nad wejściem znajdował się stalaktyt, z którego skapywała woda do miseczki utworzonej w stalagmicie poniżej. Zgodnie z poleceniem powtórzyłam słowa przysięgi:
„Prawdę jedynie chce znać i ją miłować
Jej znamię na wieki przy sobie zachować
I w sercu jej światło tajemne nosić
Dla niej gotowa jestem ofiary wszelkie ponosić
By się me usta kłamstwem nigdy nie splamiły
A cnoty me wzrastały i powiększały się siły
Brzemienia tego jestem świadoma i je przyjmuje
Wiem że gdy go odstąpię konsekwencje wnet odczuje
Będę starannie warzyć słowa i wierna im zostanę
W obronie przyjaciół odważnie stanę
Choć bym życie złożyć miała w ofierze
Za to co kocham w obronie tego w co wierze
Póki trwa blask księżyca i jasność słońca
Przysięgi dochowam do końca ”
Ulises dał mi znak, żebym podeszła. Zbliżyłam się i słuchając udzielonego mi w myślach polecenia położyłam pysk na kamieniu.
<Licz dokładnie, trzy krople. Nie bój się>
Postarałam się opanować strach i skupić na liczeniu. Jeden… Poczułam chłodną krople wody spadającą mi na pysk. Było to nawet całkiem miłe uczucie. Dwa… Kropelka rozpłynęła się łaskocząc mnie tak, że z trudem powstrzymałam się by nie cofnąć się i nie zacząć drapać. Trzy… ta była najgorsza. Poczułam jakby ogień  wypełniający mnie od środka. Sierść na pysku okropnie piekła. Odskoczyłam prędko. Miałam ochotę zwinąć się z bólu i drapać, ale usłyszałam w myślach słowa mojego opiekuna.
<Uspokój się, bo wstydu sobie narobisz>
Ponieważ już zaczęłam się pochylać, udałam, że jest to zaplanowany elegancki ukłon. Rozległy się tupania i okrzyki aprobaty. Patrzyłam na falujący u stóp skały tłum. Było mi miło, że tak się cieszą, ale czułam się nieco zażenowana. W końcu mój wzrok spoczął na stojącej z tyłu grupie wilków, które nie okazywały takiego entuzjazmu. Wyczuwało się od nich wręcz wrogość. Wracając w dół po kamiennych schodach zapytałam o nich Ulissesa.
- To członkowie starszyzny, uważaj na nich, bo raczej nie są przyjaźnie do ciebie usposobieni. Nie chcieli żebyś tu była.
- Więc dlaczego ostatecznie tu jestem?
- Powiedzmy, że nie do nich należy tu ostatnie słowo…
Nie było czasu aby kontynuować tą rozmowę zresztą Ulises twierdził, że nie powinnam zajmować się tymi rzeczami w dniu mojego święta. Dałam spokój i włączyłam się do zabawy. Dostałam jedną z lepszych części świeżo upolowanej sarny i trochę owoców żurawiny. Myślę, że nie ma potrzeby abym opisywała cały jadłospis. Powiem tylko, że uświadomiłam sobie jak bardzo byłam głodna. Wreszcie po północy wróciłam do jaskini będącej moim tymczasowym schronieniem. Ulises jeszcze nie przyszedł. Ziewnęłam, zwinęłam się w kłębek we wnęce i zasnęła szczęśliwa, że jest ktoś w tej watasze komu mogę zaufać. Czy naprawdę byłam wreszcie wśród swoich? 
CDN.

Wataha Tropicieli Magii cz.2 Niespodziewany sprzymierzeniec – Pyladea

Oczekując na to co musi się stać postanowiłam się zdrzemnąć. Piasek przybrzeżny był ostatecznie wygodniejszy niż smocze szpony. Gdy otworzyłam oczy ujrzałam nad sobą  wilka znacznie starszego od moich znalazców. Miał on jasnobrązową zmierzwioną sierść. Na pysku miał dziwne czarne wzory, a jego oczy miały barwę lazurową i zdawały się świecić dziwnym blaskiem. Nowy przyglądał mi się badawczo wreszcie zbliżył się i wyciągną łapę. Drgnęłam niespokojnie.
- ciii… nie chcę cię skrzywdzić?- poczułam natychmiast dziwny przypływ sił. Zdawało mi się też, że wilk dotkną moich myśli.
- ja… - chciałam się jakoś wytłumaczyć, ale uzdrowiciel dał mi znak ręką bym tego nie robiła.
- Później
Idąc w towarzystwie niespodziewanych wybawców czułam się trochę niepewnie. W końcu nie znałam ich przedtem. Co ze mną zrobią? Chyba nie chcieli mnie skrzywdzić, bo wówczas przywrócenie mi sił byłoby bez sensu. Wreszcie odezwał się starzec.
- Jesteśmy członkami watahy „Odwiecznej pieśni”. Znalazłaś się na naszych terenach.
- Przepraszam nie wiedziałam.
- Nie o to chodzi, na razie chce tylko żebyś nas lepiej nas poznała. Ja jestem Ulises jeden z członków Rady a to nasi strażnicy Cezar i Brutus.
- I co jej wszystko mówisz, może być szpiegiem. – burkną starszy
- Brutus jak ty się zwracasz do Opiekuna – zbeształ go młodszy
- W porządku. To już taki charakter ale wiesz, że Karbi mógłby cię za to ukarać.
- Ja jestem Felicja – powiedziałam cicho – i trafiłam tu…
- Tak, tak przypadkiem – dokończył Ulises
Coś kazało mu nie dopuścić mnie do głosu w sprawie mojej podróży. Wreszcie dotarliśmy do polany otoczonej z jednej strony skałami podziurawionymi licznymi jaskiniami z drugiej gęstym lasem. Krzątało się tam wiele wilków. Kiedy zbliżyliśmy się wszystkie oczy skierowały się za nas. Czułam dotyk obcych myśli, ale zorientowawszy się że jestem waderą Fantazji intruzi wycofywali się. Przeszliśmy plac i dotarliśmy do wejścia do groty.
- Tu możesz zostać, to mój dom.
- Dziękuje
- Tylko jest jeden problem… Brutusie, Cesarze zostawcie nas proszę na chwile samych
Wilki posłusznie opuściły jaskinie. Wówczas Ulises zwrócił się do mnie.
- Najważniejsze decyzje podejmuje Rada Starszych której jestem członkiem, ale nie wszyscy ci tam ufają, więc żądają, żebyś przeszła ceremonie włączenia.
- Na czym to polega
- Większość wilków uczuć składa przysięgę prawdy, która uniemożliwia im kłamstwo. Czy jesteś gotowa to zrobić? Nie ukrywam, że jeśli chcesz tu zostać będziesz musiała podjąć decyzje jak najszybciej, tylko wiedz, że to zobowiązanie na całe życie.
- Zgadzam się – odpowiedziałam po chwili zastanowienia
- To dobrze, przygotuj się na dziś wieczór.
CDN 

Wataha Tropicieli Magii cz.1 Konsekwencje lekkomyślności – Pyladea

Podróżując w smoczych szponach zmuszona byłam nauczyć się również spać w czasie lotu. Tego ranka obudziłam się wyjątkowo obolała. Wszystkie mięśnie zdrętwiały mi od ciągłego leżenia w jednej pozycji. Najprościej byłoby wstać i pochodzić, ale to nie wchodziło w grę. Podniosłam się jednak i poczułam na futrze chłodny i świeży powiew wiatru. Nie mogłam się oprzeć pokusie. Rozprostowałam skrzydła. Nie doceniłam jednak siły rozpędzonego powietrza. Zanim zdążyłam się zorientować wysunęłam się z łap mojego opiekuna i zaczęłam spadać w dół. Nie używane od długiego czasu skrzydła nie nadawały się do użytku. Z trudem wyhamowałam. Zniosło mnie w kierunku niewielkiego strumienia. Niestety smok niczego nie zauważył. Zaczęłam biec za nim, ale czym były moje drobne łapy w porównaniu z olbrzymimi skórzastymi skrzydłami. Nie wiem jak długo to trwało, lecz doprowadziło mnie do takiego wyczerpania, że padłam wreszcie jak nieżywa i chyba nawet straciłam na jakiś czas przytomność. Pierwsze co potem pamiętam to jakieś dwa nieznane głosy które usłyszałam tuż nad sobą.
- No co ty zwariowałeś to jakiś nieznany wilk niewiadomego żywiołu!
(tam skąd pochodziłam był to poważny zarzut, gdyż oprócz watahy, w której się wychowywałam wszystkie zgrupowane były według mocy i ciągle walczyły ze sobą, zawierając z rzadka sojusze. Wilki fantazji nigdy nie były akceptowane przez żadne z tych ugrupowań, a poza tym pozostawały wierne przysiędze prawdy i nie angażowały się nigdy w te konflikty. Czuły się jednak ciągle zagrożone i dlatego też były nieufne.)
- I co z tego! Ulises na pewno by się ze mną zgodził, że trzeba mu udzielić pomocy.
- Ale jesteś uparty, w ogóle nie myślisz o konsekwencjach, ocalisz jednego wilka a resztę skarzesz na zagładę. To może być szpieg…
Słowa były jakieś dziwnie zamazane i niewyraźne, ale byłam pewna, że jeden z wilków właśnie mnie obraził.
- nie jestem żadnym szpiegiem – odezwałam się
Obcy popatrzyli na mnie z ogromnym zdumieniem i wtedy uświadomiłam sobie, że czytałam im w myślach. To mógł być fatalny w skutkach błąd. Chciałam wstać, ale byłam nadal zbyt osłabiona.
- W porządku, ale teraz nie powiesz mi, że ona jest tak zupełnie obca. Nigdzie raczej nie pójdzie więc możemy pobiec poradzić się Starszyzny.
- Niech tylko spróbuje iść za nami to sam osobiście rozszarpie jej gardło.
- Przestań.
Nie miałam nawet siły myśleć, a co dopiero czegoś się bać. Powiodłam wzrokiem za oddalającymi się wilkami. Jeden z nich był czerwony i miał potężne czarne skrzydła. Wyglądał naprawdę groźnie. Drugi był szary, ale miał na sierści jakieś tajemnicze znaki. Jego pysk otaczało coś na kształt brudno niebiesko czarnej grzywy. Gdy oddalili się zaczęłam się zastanawiać. Nie byłam pewna jakie intencje przyświecały nieznanym mi wilkom, ale po tonie wypowiedzi jednego z nich raczej nie powinnam się spodziewać czegoś przyjemnego. Myślałam, że może powinnam gdzieś się ukryć, ale nie miałam siły. Nie pozostało mi więc nic innego jak poddać się wyrokom losu. Leżałam więc nadal na piaszczystym brzegu strumienia obolała po niezgrabnym lądowaniu i wycieńczona długą pogonią.
CDN

Konkursik! :>

Konkurs będzie polegał na napisaniu opowiadania, w którym spotykacie Zaklętego. Nie mogą to być Więźniowie Losu, ja ani Seraphine oraz Pyladea. Możecie opisać jak dostajecie się do któregoś Rodu.
Prace wysyłajcie do 16 maja.
~~Namanes

czwartek, 30 kwietnia 2015

Nowa rasa i informacja

Wilk Lustrzanego Odbicia
Takie wilki mają dwa sprzeczne żywioły (rasy). Na przykład:
-Woda i Ogień
-Chaos i Harmonia
-Dobro i Zło
Aby dostać tę rasę potrzeba zgody któreś z administratorek.
By: Namanes
~~Jizorai
ps. Będziecie się ze mną użerać tydzień, a ja z wami. Namanes nie ma.

środa, 29 kwietnia 2015

Nowa członkini!

Powitajmy Jizorai.
Jest ona nową adminką.
Od dziś wysyłajcie jej formularze.
Kontakt : Niemaciedowodow@interia.pl
Willow ref by Damykuna

Informacje

1:
Nie życzę sobie widzieć nazw watah i linków do nich. Jeśli wam to przeszkadza : możecie odejść.
2:
Opowiadania z WOW będą przeniesione w tym lub następnym tygodniu.
3:
Planuję 2 admina
~~Namanes i Kirriam

Początek podróży cz.4 Jeszcze więcej pytań - Pyladea

Trwałam w takim odrętwieniu aż ostatnie promienie zgasły na nieboskłonie, a powoli wtoczył się srebrzysty okrąg księżyca. Siedziałam tak oświetlona moim ukochanym srebrzystym blaskiem nocnego wędrowca niepewna co dalej się wydarzy. Zaczynałam już powoli nadzieję i zaczynałam się obawiać, że to wszystko mi się przyśniło, gdy nagle poczułam lekki podmuch, który delikatnie pogładził moją sierść i zachwiał niskimi krzewami wokoło. Kolejny powiew był już na tyle silny, że przygiął do ziemi otaczające kotlinę ogromne drzewa, a ja z trudem utrzymałam się w miejscu wbijając się mocno pazurami w ziemię. Ogromny ciemny kształt przysłonił okrąg światła. Przywarłam do ziemi starając się utrzymać równowagę. Przede mną wylądował ogromny złoty smok. Dopiero teraz stojąc tak blisko oświetlonego blaskiem olbrzyma w pełni zrozumiałam jak jest wielki. Wyglądałam przy nim jak koliber przy baobabie. Posturą dorównywał niemal otaczającym nas skałom, a światło odbijające się w jego łuskach nadawało mu wygląd posągu odlanego ze szlachetnego kruszcu.
- Czy jesteś gotowa? -  zapytał 
- Taa..tak – odpowiedziałam niepewnie – mam chyba wszystko spakowane
Smok uśmiechną się czule
- Tak masz wszystko ale nie w tych pakunkach w sobie – Poczułam krew napływającą mi do pyska. Całe szczęście przez gęste futro nie widać było, że się rumienię. Nikt nigdy nie mówił o mnie tak pięknie. Spuściłam wzrok.
- Zawsze byłaś inna prawda. Ale to nie znaczy, że gorsza. Jesteś wyjątkowa. Pamiętasz ten dzień gdy przybyłaś tu. Gdy Kalia stanęła nad tobą i powiedziała:
„Ona nie jest stąd to szczenię czeka wielka przyszłość”
- Skąd tyle o mnie wiesz? – zapytałam nieco zaniepokojona
- Naprawdę nie poznajesz mnie – stwierdził z lekkim rozczarowaniem.
- Skąd mam cię znać?
- To ja cie tu przyniosłem…wiem skąd przechodzisz
Ta informacja wywarła na mnie ogromne wrażenie. Zszokowana cofnęłam się i aż przysiadłam na tylnych łapach. Teraz ktoś mówi mi, że wie kim jestem. Tyle lat… dlaczego czekał tak długo. Chciałam rzucić się na niego drzeć pazurami złote łuski, warczeć oskarżać. Z drugiej strony byłam pełna nadziei na poznanie mojej przeszłości i chciałam go za to uściskać pełna sprzecznych uczuć a przez to zupełnie bezradna wreszcie rozpłakałam się ze szczęścia i złości zarazem. Smok delikatnie dotkną mnie zimnym chropowatym pyskiem starając się mnie jakby pocieszyć:
- Co się stało?- zadał mi naiwne pytanie
- Dlaczego?... Dlaczego nie ujawniłeś się wcześniej… Czemu tu trafiłam… I wreszcie kim jestem?
Olbrzym spuścił łeb i westchnął ciężko.
- Widzisz…- zaczął niepewnie- nici naszych losów splatają się, lecz nie pytaj mnie dlaczego. Na niektóre pytania nie mogę ci odpowiedzieć, na inne nie powinienem… Powiedz co nas kształtuje odpowiedzi czy droga jaką przebywamy by nas odleźć
Nie miałam ochoty by odpowiadać na te pytania, bo wiedziałam, że nie będzie ona dla mnie korzystna.
- To co chcesz już ruszyć?
- Myślę, że tak … i musimy się pospieszyć, bo tam ktoś czeka na mnie.- dodałam przypomniawszy sobie słowa przepowiedni.
- Tak ja też znam tą przepowiednie…Gdy cie zabierałem stamtąd nie wiedziałam o twojej przyszłości… Miałem cię po prostu ukryć…ale teraz wiemy, że masz siostrę…
Ta wiadomość spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Stanęłam zaskoczona. Nie mogłam jednak zbyt długo roztrząsać tego problemu, bo szpony smoka delikatnie chwyciły mnie i uniosły w górę. Polecieliśmy razem w nieznane. KONIEC

wtorek, 28 kwietnia 2015

Od Flamini do Esmeraldy

Usiadłam powoli i zaczęłam.
-Jest to nie do końca żywy wilk i nie do końca umarły. One się utrzymują zabijając wilki. Najczęściej młode.
Wadera wyglądała na zszokowaną. Ja nadal grzebałam w ziołach.
-Zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz...
-Jakaż to?
-Jak wyglądasz i jak masz na imię.
-Flamini co oznacza po łacińsku szamankę.
-Jesteś szamanką?
-Byłam.
-A co się stało, że nie jesteś?
-Nie wyleczyłam partnerki kogoś ważnego.
-Gdzie popełniłaś błąd?
-Nie znalazłam zioła.
Odpuściłam szukania i zrobiłam listę braków. Wadera prawdopodobnie się nudziła.
-Co tam robiłaś?
-Wędrowałam.
Zaproponowałam Esmeraldzie przechadzkę. Zgodziła się. Moim celem były Latające Wyspy. Nie było trudno się na nie wdrapać. Byłam z 'plecakiem' i fiolkami. Wadera była nieco znudzona.
-Musimy znaleźć kobrę.
-KOBRĘ?!
-Potrzeba mi jej jadu. Specjalizuję się w odtrutkach.
Węszyłam. W pewnym momencie usłyszałam jej syk.
-Zaczekaj tu.
Pobiegłam w stronę małej jaskini i dorwałam gadzinę. Butelka była cała pełna.
-Mogłabyś powiedzieć coś więcej na temat tych... wilków?
-Tak. Są dobre. I są złe. Dobre mają białe futro, złe czarne. Można się przed nimi uchronić mając specjalny napój.
-Jaki napój?
-Potem się dowiesz.
Wróciłyśmy wieczorem. Zaproponowałam waderze przenocowanie. Jednak nie została. Położyłam się w kącie i dmuchnęłam w jedno światełko. W jednym momencie zapaliło się ich ze 20. Padłam zmęczona na ziemię.
cdn
<Esmeralda? brak weny. PS. ja też potrafię manipulować












poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Od Vektruma do Namanes

I super.. Siostrzyczka sobie gdzieś powędrowała i Namanes zaprowadziła
nas na zakazane tereny.. Nic nie poradzę.. Nie musiałem łamać zakazu
rodziców, a go złamałem.. Zakaz był: "Nie bierzemy siostry na
polowanie". Co to za zakaz! Była szczeniakiem, a ja byłem
nastolatkiem.. Tylko różnica dwóch lat.. Szkoda, że nie można cofnąć
czasu.. Wtedy bym się inaczej zachował.. Straciłem takie piękne
życie.. Rodzice byli Alphami, a ja miałem też nią zostać..
Przeklinałem w myślach siostrę i zakaz.. Po chwili zdałem sobie
sprawę, że to tylko moja wina.. I  chyba też trochę siostry i
rodziców.. Nie oszukujmy się!  Tylko i wyłącznie moja.. Biłem się z
myślami.. Dobiegliśmy do watahy..
- Chcesz jej dalej szukać? - zapytała się
- Tak! To tylko moja wina.. - ostanie zdanie wypowiedziałem ciszej
- Jak twoja?
- Ymm.  Nie ważne
- Ja ci powiedziałam moją historię!
- Ok
Opowiedziałem jej całą historię.. Przynajmniej tą, którą znałem..
Czyli o tym,  że miałem być Alphą.. I złamałem zakaz i wtedy siostra
się  zgubiła..
<Namanes? >

Początek podróży 3 W labiryncie wątpliwości - Pyladea

Ciągle zastanawiałam się czy to co przydarzył mi się w nocy było prawdą czy snem. Postanowiłam się zwierzyć mojej przyjaciółce Pelagii. Zastałam ją obserwującą ptaki na gałęziach drzewa rosnącego nad jej jaskinią. Zauważywszy mnie odwróciła się i powitała mnie przyjaźnie. I od razu poczułam, że to był zły pomysł żeby tu przychodzić. Co ja jej powiem. <Słuchaj wczoraj jakiś głos przemówił do mnie właśnie a potem widziałam walkę smoków i jeden walczył o mnie>. Jak to brzmi! Usiadłam koło niej udając absolutnie wyluzowaną. Miałam do niej dużo zaufania jak zresztą do większości wilków z watahy (może dlatego uważano mnie za niepoprawną idealistkę), ale nie potrafiłam dziś być z nią szczera.
- Co się stało? – spytała wyczuwając mój niepokój
- nie nic takiego – spuściłam pyszczek w dół i zaczęłam rozgrzebywać łapą piasek. Spojrzała na mnie zatroskana.
- Przecież widzę…
-Czy gdybyś miała szanse znaleźć swój dom i poznać przeszłość zrobiła byś to?
- Przecież tu jest twój dom…
Odwróciłam pysk. Czy naprawdę nie rozumiała co czuje? Owszem miałam tu wielu znajomych, ale to nie byli chyba jeszcze przyjaciele. Zawsze czułam się inna obca. Wolałam latać samotnie, albo włóczyć się bo nieznanych terenach. Wydawało się wszystkim, że jest mi z tym dobrze, ale ja wiedziałam, że pamiętają o mnie wtedy gdy coś potrzebują. Nic mnie tu nie trzymało. No może za paroma osobami będę tęsknić. Zastanawiałam się jak naprawić błąd i uzyskać możliwość samotnego rozmyślania. Nie umiałam kłamać więc nie mogłam powiedzieć, że mam coś ważnego do zrobienia choć miałoby to coś wspólnego z prawdą.
- Pójdziesz ze mną na spacer do błędnych skał- zapytałam, wiedząc że odmówi, bo bała się tego miejsca.
- Wiesz co… nie … dziś nie
- No dobrze, to ja lecę!
Rozpostarłam skrzydła i z ulgą wzbiłam się w powietrze. Postanowiłam sprawdzić najpierw moje podejrzenia co do nocnych wydarzeń i udałam się prosto na polane. Obraz który tam ujrzałam utwierdził mnie w moich przypuszczeniach. Na polanie pełno było rozrzuconych potężnych okruchów skalnych i połamanych Drzew. Ziemie znaczyły ślady olbrzymich łap. Rozejrzałam się wokoło by upewnić się, że jest względnie bezpiecznie. To jest: żadnych wściekłych smoków na horyzoncie. Przeszłam przez łączkę i zatrzymałam się przy drugiej pionowej ścianie stanowiącej ograniczenie kotliny. Po drodze minęłam ogromny krater. Przypuszczałam, iż stworzył go czarny smok spadając. Z drugiej strony to nie był żadem dowód. Na świecie było przecież znacznie więcej smoków więc skąd pewność, że nie dopasowuję  dowodów do mojej własnej wersji wydarzeń. Przesuwałam się powoli wzdłuż ścian nie bardzo wiedząc czego szukam. Nagle zauważyłam coś dziwnego na ścianie. Był to wydłubany pazurem napis. Jago treść była mniej więcej taka:
„ Jeśli chcesz dowiedzieć się prawdy o sobie bądź dziś gotowa do drogi i czekaj tu na mnie w nocy”
Znowu ogarnęły mnie wątpliwości. Czy wiadomość była adresowana rzeczywiście do mnie? Wydawało mi się to bardzo prawdopodobne. Ale dlaczego ktoś miałby mi zostawiać taka wiadomość. Po raz kolejny przypomniały mi się słowa przepowiedni:
„Tam gdzieś twój dom i bratnia dusza
Jej niepokój do podróży cię przymusza”
Tak, ktoś na mnie czeka, a ja go nie mogę zawieść. Prędko wróciłam do watahy. Wpadłam do jaskini i spakowałam potrzebne rzeczy. Zresztą nie wiele tego było. Skreśliłam parę słów i położyłam na wystających skałach przygniatając list jakimś kamieniem. Przykro mi było mimo wszystko opuszczać to miejsce. Wyszłam i choć miałam dużo czasu popędziłam od razu na polane. Bałam się, że zaraz się rozmyśle. Usiadłam i patrzyłam  na zachodzące za skałami słońce. CDN

Od Esmeraldy do Ktosia

Sprawy przybrały dość ciekawy obrót. Od jakiegoś tygodnia, może dwu spotykam się z jedną waderą. Nie wiem jak wygląda, jak na razie widziałam ją tylko po zmroku. Swego imienia też zdradzić nie chce… Odprowadziła mnie do jakiejś watahy, ale nie chciałam jak na razie tam dołączyć. Takie przeczucie. Ona o tym nie wiedziała, była święcie przekonana, że bez cienia sprzeciwu tu dołączyłam. Ach… w sumie nie ma co jej o tym mówić. Nie chce nawet zdradzić jak ma na imię, co jej będę wspominała o swoich decyzjach? Dzisiaj zdecydowałam się dopytać o tego stwora, co mnie zaatakował przy Rzece Krwi. Zastałam ją zbierającą jakieś zioła. Czyli to wadera, zielarz, coś ukrywa. Wziąwszy pod uwagę, że nic nie chce o sobie powiedzieć , to nie jest tak źle.
-Witaj- przywitałam się spokojnie.
-Witaj, rany już zniknęły?- tradycyjne pytanie. Ciągle jeszcze trochę bolała kiedy ruszałam głową, ale do wytrzymania.
-Tak. Chciałam wiedzieć co to było…- nie dała mi dokończyć.
-Sama nie wiem, od lat tam nie byłam.
Czyli całe to przygotowanie na nic. Chociaż, może coś ukrywa? Mogła skłamać, kto wie…
-Na pewno? To dużo dla mnie znaczy.
Zerknęła w moim kierunku.
-Czyżbyś mi nie wierzyła? Jak mówię, że nie byłam tam od dawna to tak jest i basta.
Po czym zagłębiła się w poszukiwaniu tych swoich ziół, jakby mnie tu w ogóle nie było. Wyraźnie chciała zmienić temat, ale udawałam, że tego nie zauważam. Nagle mnie olśniło.
-Ten stwór może być tam od wielu, wielu lat… nieprawdaż?
Usłyszałam ciche warknięcie. Nie mogłam się powstrzymać, uśmiechnęłam się triumfalnie. Trafiłam w dziesiątkę.
-Masz szczęście, że uszłaś z życiem. Teraz o nim zapomnij.
Jaka ona naiwna… myśli, że po tym wszystkim tak po prostu zapomnę? Nawet jeśli, to blizny na karku zostaną. Na pierwszy rzut oka nie widoczne, sierść je przykryje. Lecz one ciągle tu będą. Nie dadzą ot tak zapomnieć. Poczułam nagły przypływ ciekawości. Gdyby coś wyjawiła byłoby inaczej, a tak… zawsze nas pociąga do tego co zakazane, tajemnicze. Nie ma co z tym walczyć i tak przegram. Zielarka zauważyła w mych oczach ten charakterystyczny przebłysk, już wiedziała co się święci.
-Ani mi się waż! Raz ci się udało, ale za drugim zabije cię!
-Albo mi powiesz kim on jest, albo tam pójdę. Nawet jeśli mnie zabije, to nikt po mnie płakać nie będzie.- odparłam, ze sztuczną obojętnością. Wbrew pozorom mówiłam prawdę- rodzina już pewnie myśli, że nie żyję. Przyjaciół też nie miałam… no może za wyjątkiem tej wadery. Jeśli w ogóle można ją uznać za przyjaciela. Ale to przemyślę później. Tymczasem owa wadera spojrzała na mnie niepewnie. Szukała śladów blefu. Chociaż wziąwszy pod uwagę, że księżyc już od dawna gości na czarnym atlasie nieba, to mogła dojrzeć najwyżej  zarys mojej sylwetki. Słyszałam jak nerwowo przełyka ślinę. Przyparłam ją do muru. Zna mnie za krótko by stwierdzić coś po tonie mego głosu. Byłam z tego całkiem zadowolona, taka przewaga jest dość przydatna. W końcu zielarka rzekła niepewnie:
-Nie zrobisz tego…- głos jej wyraźnie drżał. Chwilę jej zajęło wymyślenie tych paru słów, nie przeczę.
-Skąd to niby wiesz? Przecież nie mam nic do stracenia, a nie spocznę dopóki nie dowiem się czegoś o tym demonie, czy co to w ogóle jest.
Słyszałam jak bierze głęboki wdech.
-A jeśli ci coś o nim zdradzę? To odpuścisz?
-Zależy ile powiesz.
Spuściła głowę. Poruszyłam wrażliwy temat, ale nie mogę się teraz wycofać. Jestem za blisko
-To dłuższa historia…
-Mi się nie śpieszy.- ucięłam ostentacyjnie siadając. Kolejny głęboki wdech. Księżyc  był niemal w pełni, obserwował nas z bezkresnej czerni nieba. Gwiazdy przyjacielsko migotały… Uśmiechnęłam się pod nosem. Czuję, że tej nocy czegoś się dowiem. Czegoś ważnego, co może zmienić moje życie… chociaż równie dobrze to może być tylko wrażenie. Czas pokarze.
<Ktosiu… coś ty wiedziała o moim demoniku?:) Zdradź coś, nie bądź taka, przyznaj szczerze- Esme umie manipulować… a przynajmniej tym razem jej się udało.>